Urodzeni, żeby odsuwać.

Olejniczak stwierdził z trumfem, że wszystko rozwija się zgodnie z planem. SLD teraz będzie mogło odsunąć PO od władzy. Wcześniejsza koalicja z Demokratami pomogła odsunąć im od władzy PiS [Marks piekłoszczyk wie jak i jaka w tym zasługa LiDu w ogóle, ale pomogła]. Odsuwania to tych, to tamtych mój prostolinijny, niewyrobiony umysł polityczny nie chce jednak uznać za wyrafinowane gierki polityczne, tylko za chamskie przepychanie się łokciami. W kolejce do koryta.

A poważniej, do ziewu powtarza się ograny motyw, polegający na tym, że lewica to ideologia zawiści. Prawica [nie farbowana, tylko taka porządna, ksenofobiczna, seksistowska i nacjonalistyczna] potrafi dziwnie swój program zestawić bez odnośników. Chyba pisałem już o tym – niskie podatki, bogaćcie się, róbcie, co chcecie, armia zawodowa i takie tam. A po raz kolejny widzę, że lewica nie może istnieć bez wroga publicznego. Niezależnie od epoki, wróg musi być i jednoczyć ludzi, którym ideologia zazdrości i podłości zatruła synapsy. Wieszać kułaka, zabić księdza, nie tolerować homofoba, zagazować Żyda, rozwieść się z domowym tyranem, donieść na spekulanta, wywłaszczyć obszarnika, odsunąć oponenta od władzy. Motyw ograny do znudzenia pod każdą szerokością geograficzną, zmienia się tylko ów wróg publiczny. Konieczność pasożytnictwa myślowego [pół biedy, gdyby na pasożytnictwie myślowym się skończyło…] bierze się oczywiście z pustki myślowej, skrytej za frazesami lewicowymi, ale pewnie też i z tego, że ideologia wyrastająca z myślenia proletariatu, gdzie dominował instynkt stadny, a indywidualistów tępiło się jak najszybciej, do tej pory nie zdobyła się na samodzielność intelektualną. No ale z drugiej strony – czy można budować jakikolwiek niezależny program intelektualno / polityczny na ciągłym zaprzeczaniu zdrowemu rozsądkowi?…

Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie.

Bardzo dawno temu była gra… chyba jeszcze pod DOSa. Akcja działa się we Włoszech w średniowieczu lub troszkę później, chyba za Medyceuszy. Przekupowało i wybierało się kardynałów, chyba wynajmowało skrytobójców, kupowało statki, handlowało… Nic więcej nie pamiętam – poza tym, że spędziłem nad nią daaawno temu cały weekend, potem zapomniałem, a teraz znów wskoczyła mi do głowy, nie chce wyjść i nie spocznę, póki nie zagram albo przynajmniej jej nie zobaczę… ale nie pamiętam tytułu. Pomożecie?…

Teoria zbiorów rozłącznych – marketingowcom z Warki dedykowana.

Reklama, którą można streścić z grubsza tak: 50% Polaków próbowało Warki, 50% Polaków kibicuje reprezentacji, ergo 50% Polaków chciałoby pojechać na Mundial.

* * *

Dawno temu obiła mi się o uszy następująca historyjka:

Jak podał PAP, wg najnowszych sondaży 2/3 Polaków jest uczciwych, 2/3 Polaków jest inteligentnych i 2/3 Polaków należy bądź chce należeć do PZPR.

Władza utajniła jednak pogłębioną analizę raportu. A mówi ona, że:

  • 1/3 Polaków należy do PZPR i jest inteligentna, ale niekoniecznie jest uczciwa,
  • 1/3 Polaków należy do PZPR i jest uczciwa, ale głupia,
  • 1/3 Polaków jest uczciwa i inteligentna zarazem, ale nie chce mieć nic wspólnego z PZPR.

* * *

A piwo swoją drogą niezgorsze, ale reklama głupia jak but.

Witam Was, durnie!

..ale zanim ktokolwiek odpisze mi ciętą ripostą lub skreśli mnie ze śledzonych dżogów, spieszę donieść, iż ten tytuł wziął się stąd, iż a) wziąłem sobie do serca entuzjazm Czajny dla chwytliwych tytułów 😀 i b) zgodnie z najnowszą interpretacją języka polskiego przez prokuraturę, słowo „dureń” nie jest obraźliwe. W zasadzie notka powstała dla punktu b). Ręce opadają… Urażonych oczywiście przepraszam, chociaż w świetle linka nie mam powodów…

Ścinki.

Od dawien dawna pierwszy wpis pisany z psi. No niby stoi jak wół bloguj przez Jabbera, ale rzadko dopadają mnie takie porywy masochizmu, żeby ryzykować prokreację kilkunastu minut pisania przez jedno omyłkowe Esc.

* * *

Święta?…

* * *

Parę dni temu stwierdziłem, że genealogia to grzech. Szczególnie, jeśli probantem jest człowiek, który wymusił pierwszeństwo przejazdu. W takich przypadkach głośny i publiczny wywód nawet jednego pokolenia po kądzieli [bo do tego Anhentafel w takich przypadkach z braku czasu i pośrednich źródeł się sprowadza] może spowodować utratę łaski uświęcającej. O paru zębach nie wspominając.

* * *

A propos genealogii: najwyraźniej słowo pisane działa na mnie mobilizująco, bo po poprzedniej notce na temat podepchnąłem do przodu parę tematów. Niezauważalnie, ale może to zaprocentować nowymi paśnikami w przyszłości. No i wzięło mnie na instalację najnowszego GRAMPSa, ale pakietów dla Ubuntu na razie nie ma, a robić mi się nie kce.

* * *

Przeczytany Pierwszy krok Przechrzty. Powiem tak: książka DZIWNA. Czyta się ją sympatycznie, fabuła z jajem i pomysłem [choć postaci trochę od sztancy, ale mniejsza]. Jest starożytny, cesarski Rzym, jest Francja, są joannici… ale w ząb wytłumaczenia, skąd ta cała historia alternatywna. Mi to mocno przeszkadza, może komuś innemu przeszkadzać nie będzie. Ale mimo wszystko czyta się sympatycznie. Zalegająca fura książek nie zmniejszyła się ani na jotę, doszły jeszcze Gai-jin i Noble House Clavella. Na cały cykl Diuny, przyuważony ostatnio, zaczyna nam brakować już lebensraumu. Z przerażającą jasnością uświadamiam sobie, że na przeczytanie wszystkich wartych przeczytania w moim prywatnym rankingu książek nie starczy mi już życia i kojfnę sfrustrowany, o ile znów nie napadnie mnie jakieś drzewo i czasu na frustrację najzwyczajniej braknie…

* * *

Zaczynamy homeschooling. Z racji choroby Marty postanowiłem podciągnąć Ją trochę w czytaniu. Wpadłem na pomysł i zamiast bajek czytamy teraz czytanki z elementarza Falskiego. Wnioski dwa: to działa, przynajmniej w tym przypadku. Co prawda ja nie pamiętam, żebym czytania uczył się z Falskiego, prędzej z Wojtyszki [w zerówce na ogół poziewywałem albo stałem w kącie za demonstracyjność owego poziewywania], ale u Marty to działa. Po drugie, konserwa znów ma rację – trzeba wypieprzyć wszystkie rozpraszacze, posadzić na wygodnym stołku, usiąść obok i mozolnie przerabiać zdanie po zdaniu. Inaczej po przeczytaniu jednego zdania znajduje się dwadzieścia rzeczy bardziej interesujących, uwierający golf, przetarte pantofle, przypomina się fafnaście spraw i cały proces dydaktyczny szlag trafia. A tak, dziecko siedzi i – uprzedzając ewentualne kontry – wygląda na spokojne, zrelaksowane i czyta chętnie. Zero bezstresowości, nauki na luzie i podobnych pierdół. To się nie sprawdza – ani w przypadku dziecka, ani taty.

* * *

ktumberling opanowany… logo to chyba jednak jeszcze nie ta półka 🙂

* * *

Za wymianą sprzętu, która znowu oddaliła się na nie wiadomo kiedy [co prawdę powiedziawszy cieszy], pójdzie wymiana oesa. Prawdopodobnie na Fedorę. Zegar tackowy w ubuntu staje [sic!], aplety latają sobie po belce w sposób losowy MIMO, że ich nie ruszam [chcecie, wierzcie, nie chcecie, nie wierzcie], evince wiesza się losowo, randomicznie znikają belki tytułowe. Nie są to rzeczy, które uniemożliwiają pracę, ale denerwują.

* * *

Świat wywraca mi się do góry kołami już nie raz na kwartał, ale średnio raz w tygodniu. Nabieram wprawy. Pieprznięcie w Ziemię asteroidy lub inny koniec kalendarza Majów czy innych Czerwców przywitam już co najwyżej ziewnięciem.

Prezent poświąteczny.

GRAMPS wypuścił właśnie oficjalnie swoją wersję 3.0.0. Co prawda nie mam pojęcia, kiedy to zainstaluję i kiedy w ogóle znów zajmę się genealogią [na razie przez posły zleciłem poszukiwanie archiwalnych ksiąg parafialnych na terenie ex-ZSRR byłemu kagiebowcowi… poważnie :D], ale notkę dać trzeba.

Próbka dziennikarstwa obiektywnego.

Na Onecie widać linka: Prezes PiS: polscy dziennikarze są jak chłopi pańszczyźniani. I każdego bez zastanowienia z miejsca szlag trafia. Mnie też trafił, że Kaczyński nie nauczył się jeszcze niczego i znów kogoś obraża. Wyjątkowo okazałem się upierdliwy i poszedłem za linkiem… A w treści niusa:

– Status dziennikarza jest w Polsce niezwykle mizerny, można wręcz powiedzieć, że dziennikarze są jak chłopi pańszczyźniani. Nie buntują się – powiedział Jarosław Kaczyński na spotkaniu ze studentami, transmitowanym na żywo przez tvn24.pl.
Zdaniem byłego premiera w „niektórych czasopismach niemieckich dziennikarze wzięli sprawy w swoje ręce i przejęli redakcje”. – W Polsce natomiast dziennikarze się nie buntują, tak samo, jak nie buntowali się chłopi. Chcemy im pomóc – deklarował prezes PiS. […]

Z tytułu wynika coś zupełnie innego – przynajmniej pod względem emocjonalnym – niż z treści. I to nie w dowolny sposób. Dokładnie w sposób, o który oburza się PiS i osoby popierające tezę o stronniczych merdiach. Żeby po takich przypadkach, które przecież pojawiają się od wygranych przez PiS przedostatnich wyborów, dalej twierdzić, że PiS sam sobie kopie grób, trzeba wykazywać się zaiste wielką odpornością na fakty.

Z pamiętnika tyrana domowego.

Zainspirowany wpisem Jajcusia obudziłem się z ręką w nocniku, że moje dziecko, poza kompleksową obsługą vlc 😀 nie potrafi jeszcze poruszać się po gnomie [choć jako ojciec z chorobliwym przerostem ambicji muszę w tym miejscu stwierdzić na usprawiedliwienie, że nasza jest trochę młodsza ;)]. I od wczoraj komputer mam dla siebie w małych porcjach, dawszy dziecku pochopnie do ręki ktuberlinga. Idzie wybornie – po wstępnym treningu, zakończonym samodzielnym wydrukowaniem przez Martę obrazka miałem przed sobą personifikację dziecięcego szczęścia. Przez święta laba, po świętach daję dziecku do ręki kturtle 😛 choć konieczność doinstalowywania pół KDE lekko mnie zniesmacza. Dziecko w wieku 10 lat zostanie światowej klasy specjalistą od np. J2EE [o ile pójdzie po linii najmniejszego oporu i nie stworzy w międzyczasie nowego języka], a ja wreszcie udam się na zasłużoną emeryturę.