Etycy ecycy.

Nawet biorąc pod uwagę „GW”, to i tak szczyt wszystkiego [cytuję tego szmatławca tylko i wyłącznie dlatego, że z przyczyn dla mnie niepojętych niezerowa część tutejszej populacji uznaje „GW” za wiarygodniejszą od, dajmy na to, „Faktu”]:

Rada Etyki uważa, że istnienie okien życia, zwanych w Niemczech „Babyklappe”, godzi w prawo dziecka do znajomości swojego pochodzenia. Etycy argumentują również, że okna życia, których w Niemczech jest około 80, i tak nie spełniają dobrze swojej roli. Wciąż zdarzają bowiem przypadki, że kobiety porzucają niemowlęta gdziekolwiek, a nawet je zabijają. [źródło]

Genialne, odkrywcze, fantastyczne! Należy jak najprędzej przeszczepić niemiecko – gazetową myśl etyczną na polski grunt. I zlikwidować Pogotowie Ratunkowe, bo nie spełnia dobrze swojej roli, wciąż zdarzają się bowiem przypadki, że ludzie umierają gdziekolwiek, a czasem nawet pogotowie nie dojedzie.

Nad argumendem, że należy zlikwidować „okna życia”, PONIEWAŻ takie dzieci nie znają swoich rodziców [więc lepiej je zarżnąć, skoro jak widać prawo do znajomości swojego pochodzenia jest ważniejsze dla niemieckich etyków od prawa do życia] nawet nie chce mi się już pastwić. Przypomina mi się tylko stareńka definicja: etyka to coś, co nie pozwala rzeźnikowi zostać chirurgiem.

Dyktatura techów.

W zasadzie to ciut nie moja brocha, a jako proud owner of e71 nie planuję jej zmieniać jeszcze przez czas jakiś, ale recenzja Nokii N900 rozłożyła mnie na atomy:

Oczywiście, rozumiem, że Maemo 5 to dumny potomek systemów…”bla bla”, w których nie było takich fanaberii jak dzwonienie. Ale znów, do ciężkiego licha, przecież tym razem ten system działa na telefonie! A skoro tak, to przydałoby się, dzwonienie nie było drogą przez mękę, tak jak jest teraz. Żeby zadzwonić, trzeba: z pulpitu przejść do zadań, z zadań do launchera, w launcherze wybrać ikonkę „Telefon”. Proste? Da się przeżyć, ale to dopiero początek… Teraz ekran obróci się pionowo (!) i dostaniemy do wyboru „Panel wybierania numeru” lub „Wybierz kontakt”. Jeśli zdecyduję się na pierwszą opcję, zobaczę klasyczną klawiaturę telefonu i… będę musiał wpisać numer z pamięci. Żadnych podpowiedzi! Jeśli wybiorę drugą opcję, zostanę przeniesiony do listy kontaktów, w której… Będę musiał ręcznie wybrać właściwą osobę, przewijając kilometrową (w moim przypadku) listę.

No, jeśli zdecyduję się przestać chodzić własnymi drogami i robić wszystko tak, jak Nokia przykazała, to po wysunięciu klawiatury sprzętowej, używając dwóch rąk i czekając, aż znów zmieni się układ ekranu będę mógł wpisać szukane nazwisko. A ja chciałem tylko _szybko_ zadzwonić…

Przeważająca tu grupa techów miota gromy na konsultantów i innych biurokratów. Widzicie więc, o braciaszkowie moi, jak wygląda efekt finalny procesu produkcyjnego, składającego się wyłącznie z pracowników technicznych. Telefonu nie widziałem, opieram się wyłącznie na recenzji.

Impresje łyżwiarskie.

Schodząc z lodowiska [tylko dwie gleby podczas obrotów, nie jest źle] dałem łyżwy do naostrzenia. Spytałem z ciekawości:
– Pszepana, zakładając jazdy raz na dwa tygodnie po ok. godzinie, jak często trzeba je ostrzyć?
– Wie pan, to zależy. Od jakości łyżew i jakości naostrzenia. Generalnie można to poznać po tym, że nie jedzie pan tam, gdzie pan chce, i łyżwy się rozjeżdżają.
Ha! Wreszcie wiem, dlaczego nie jeżdżę tam, gdzie chcę, i czemu łyżwy mi się rozjeżdżają. Miałem je po prostu fatalnie naostrzone!

* * *

Żarty na bok, ale oddając łyżwy z ostrzenia facet był autentycznie przerażony. Spytał, gdzie były ostrzone wcześniej. Wystarczyło jedno słowo: Decathlon [naostrzyłem je tam zaraz po kupnie]. Stwierdził, że ichniejszy ostrzyciel wręcz je popsuł, i że wszyscy najzwyczajniej czekają na pierwszy poważny wypadek z udziałem tam ostrzonych łyżew. Krakusy, zostaliście formalnie ostrzeżeni.

Człowiek, który ukradł prawicę.

Czyli Rzecz o Jarosławie Kaczyńskim. Bardzo dobry tekst, polecam. W zasadzie całkiem dobrze charakteryzuje go jeden cytat:

Dla wspomnianych mediów kamień obrazy stanowi sam fakt, że Kaczyński jest przywódcą prawicy – za stwierdzeniem tego faktu idzie jazgot o „zagrożeniu demokracji” i rzekomych nadużyciach władzy, o „nienawiści” wyrażającej się chęcią lustrowania i dekomunizowania do gołej ziemi i porównywaniu przeciwników do ZOMO.

Tymczasem Dorn pokazuje szefa PiS jako polityka, który prawicę zawiódł: zmarnował okazję na przejęcie pełnej władzy, nie decydując się w odpowiedniej chwili na ponowne wybory (aby nie zdyskontował w nich ówczesnej popularności Marcinkiewicz); zamiast wprowadzać w życie długofalowy program zmian, uwikłał się w spór ze wszystkimi wpływowymi środowiskami naraz, w większości wypadków niepotrzebnie; zmarnował lustrację, nie otworzywszy nawet „szafy Lesiaka”; zawalił traktat lizboński; zagoniony za mirażem złapania „układu” dał sobą manipulować szemranym ludziom niczym naiwne dziecko, a teraz po prostu niszczy ostatnie szanse prawicy, podporządkowując wszystko mrzonkom o reelekcji brata.

I dopiero po wklejeniu tego cytatu zorientowałem się, że pisał to RAZ. Cóż, ciekawe, co przeczytam [jeśli…] od zwolenników Kaczyńskiego.

Doniesienia z frontu walki na poziomie kostek.

Niedawno przebrzmiała w zasadzie sprawa magisterki Zyzaka, a tu Hartman dobiera się do doktoratu o. Rydzyka. Fakt, że akurat ów prof. Hartman jest, jak donoszą szpiedzy cesarza, jednym z „ponownych” założycieli zdelegalizowanej przez prezydenta Mościckiego ustawą z 1938 r. loży B’nai B’rith, może – a jakże – oznaczać wszystko albo nic. Chociaż biorąc pod uwagę samą owego prof. Hartmana drogę przez mękę z własną magisterką [ten link czytamy BARDZO selektywnie, o czym z góry ostrzegam – w zasadzie można skupić się tylko na nazwiskach] – sugestie zdają się zmierzać w jednym kierunku. Co oczywiście w dalszym ciągu może oznaczać wszystko albo nic.

Wieści wyborcze w upalne, piątkowe popołudnie.

Jak donosi serwis www.guardian…co, k*?, Eric Clapton zdecydował się w najbliższych wyborach kandydować do Sejmu. Nagrał już nawet piosenkę wyborczą:

Fears in heaven

Would you know my name,
if I saw you in heaven?
would it be „the Sejm”,
if I saw you in heaven?
(…)
Beyond the door
there’s PiS, I’m sure
And I know there’ll be no more
fears in heaven

W odpowiedzi Donald Tusk ogłosił niezwłocznie, że w kolejnych wyborach z list PO będzie kandydowała grupa Led Zeppelin. Zapowiedział już również dwie piosenki wyborcze: Stairway to Heaven, mającą być dowcipną odpowiedzią na Fears in Heaven, oraz promujące album program PO Whole Lotta Love. Jak donoszą media, w celu reaktywacji zespołu w pełnym składzie Zbigniew Chlebowski prowadzi intensywne rozmowy z Johnem Bonhamem w jego rezydencji.