Jak rozmawiać z przeciwnikiem teorii spiskowych.

Jakiś czas temu przeczytałem gdzieś [memoria fragilis est… hm, może u Cichego?] wielki „fundamentalny” rant na wszelkiej maści teorie spiskowe [artukuł IIRC był ogólny i nie traktował o żadnej konkretnej, tylko o koncepcji TS jako takiej]. Pomyślałem sobie wtedy, że dobrze byłoby dać odpór, ale lenistwo i zalatanie zwyciężyły. Ale ponieważ w myśl znanej zasady problemy pozostawione same sobie mają tendencję do samorozwiązywania, a w myśl innej zasady przy dostatecznie długim szukaniu w internecie da się znaleźć wszystko….

Podczas porannej prasóweczki natknąłem się na artykuł „Jak rozmawiać z człowiekiem negującym istnienie spisków” [oryginał tutaj]. Jest tam generalnie wszystko, co napisałbym w takim odporze, i jeszcze ciut więcej. Niech link leży i pozostanie jako prawie-mój głos w dyskusji. Enter.

Komunikat na pożegnanie.

CRADSDatabase ERROR (5211): There is an error converting Unicode string to or from code page string.

BB najwyraźniej robione jest w anglojęzycznej części Kanady… Ręce opadają normalnie. Swoją drogą stracić takiego fanboja, a do tego jeszcze leniwca, to jednak wielka sztuka jest.

EDIT: I za którymś czytaniem bardzo błyskotliwie odkryłem wieloznaczność tytułu. Niedoczekanie Wasze…

Grzegorz Szamotulski, „Szamo”.

Trwa trening reprezentacji Polski. „Franz” opieprza jednego z podopiecznych.
– Zatrzym! Zatrzym! – drze się. – Nie słyszysz? Stałeś koło niemu!
– Słucham? – dziwi się zawodnik.
– Stałeś koło Adamowi!
– Ale…
– Nie rób tego ruchu, bo mylisz kolegi!

Niebywały był sposób, w jaki wybierał bramkarza na jeden z meczów. Przez cały dzień nie mógł się zdecydować, czy ma bronić Dudek, czy Matysek. Wieczorem wezwał obu do siebie do pokoju. Karnie stanęli, jeden obok drugiego. Wójcik powoli przechadzał się przed nimi, przyglądając się obu. Myślę, że kilkaset lat temu w Ameryce tak przyglądano się niewolnikom, zanim któregoś zakupiono. „Wójt” patrzył na twarz Jurka, potem na twarz Adama, znowu na Jurka i znowu na Adama.
– Matysek czy Dudek… Dudek czy Matysek… Kto zagra… Kto zagra… Matysek, Dudek… – Wójcik zaczął mruczeć pod nosem, nie przestając chodzić. – Dudek albo Matysek… Matysek albo Dudek… Dudek, Matysek… Matysek, Dudek…
BUM!
Selekcjoner nagle z całej siły klasnął w dłonie, tuż przed twarzami obu bramkarzy. Zaskoczony Jurek aż odskoczył, a Wójcik momentalnie skwitował:
– Dudek się boi, Matysek gra!

Przed jednym ze spotkań Majewski [Stefan – przyp. t.] podchodzi do Grześka Króla, który nałożył sobie na talerz dwa albo trzy kotlety:
– Grzesiu, przecież mecz jest za trzy godziny! A ty to będziesz trawił ze cztery!
– To się dobrze składa, bo ja zawsze wchodzę około sześćdziesiątej minuty.

Do legendy przeszły odprawy Wójcika, zwłaszcza te przed meczami reprezentacji Polski. Tomkowi Iwanowi kazał biegać za Davidem Beckhamem i powtarzać: „Ruchałem twoją żonę. Ruchałem Vitorię!”. Specjalnie wybrał największego twarzowca w zespole. Liczył, że aż takiego upokorzenia gwiazdor światowej piłki nie zniesie, wkurzy się, da w ryja i czerwona. Przed spotkaniem z Hiszpanami: „Widzicie tych pięknych chłopców? Jak oni pięknie grają na gitarach!” Ale później uderzał w tony patriotyczne: „Biało – czerwona na maszcie. Kiełbasy do góry i jedziemy ich w kakao!”

I tak dalej, i tym podobne. Książka zdecydowanie bez cenzury. Wszystko, co wiedziałbyś o piłce nożnej, gdyby cię nie oszukiwano – mówi podtytuł. Czyta się szybko i lekko. Jako odskocznia od codzienności – idealna.

Kury wam szczać prowadzać!

Matko Ziemio, co za banda – dwie bandy! – durniów. Nie mogli znaleźć sobie lepszej płaszczyzny porozumienia ponadpartyjnego, niż ukraińskie lose-lose. Stado pawianów polskojęzycznych, tym razem wyjątkowo solidarnie, straciło wyśmienitą okazję, żeby siedzieć cicho, i wbija nam właśnie kolejnego gola.

Janukowycz padnie – władzę przejmą popierani przez POPiS banderowcy.

Janukowycz przetrwa – na wejściu będziem mieć przerąbane. Wystarczy dać tym glistom poudawać mocarstwo regionalne, a ci bez ładu i składu wepchną się przed szereg, z interesem narodowym jako ostatnią rzeczą, którą mają na myśli.

Oczywiście i w jednym, i w drugim przypadku w gratisie dostaniemy kolejny ruski casus belli. Ale kto bogatemu zabroni? Stać nas.

Joggerowe ‚selfie’.

Narzekacie, że w TV brak pozytywnej informacji? Że sprzedaje się tylko przemoc i generalnie bad news?

A ile naliczyliście tutaj notatek o najlepszych zimowych igrzyskach w historii Rzeczypospolitej – lub chociażby cieszynek medalowych? Czegokolwiek.

Zero, nic, null, nada, rien, 零, אֲפָסִים, przynajmniej na zerówce. Oczywiście każdy z osobna ma święte prawo pisać o czym innym – ale wszyscy razem wskutek synergii „każdych z osobna” właśnie – daje[my|cie] dokładnie ten sam obraz, którego rzekomo bardzo chce[my|cie] uniknąć.

Z czego się śmiejecie? Z siebie samych się śmiejecie”.

Ostrzeżenie przed walutami rządowymi!

Tu, o. Leżę i kwiczę.

EDIT: i jeszcze blockquote z [nie]całkiem innej beczki:

Chris Martenson: Let me ask you this, then: How many people in Argentina actually still have money in Argentine banks in dollars? One of the features in 2001 was that people had money in dollars, in the banks. There was a banking holiday; a couple of weeks later, banks open up; Surprise, you have the same number in your account, only it’s pesos, not dollars. It was an effective theft, if I could use that term. Is anybody keeping money in the banks at this point, or how is that working?

Fernando Aguirre: Well, first of all, I would like to clarify for people listening: Those banks that did that are the same banks that are found all over the world. They are not like strange South American, Argentinean banks – they are the same banks. If they are willing to steal from people in one place, don’t be surprised if they are willing to do it in other places as well. [link]

W granicach normy.

Przed momentem wklikłem się niechcący – a jakże! – w fotogalerię uczestników następnego „Tańca z gwiazdami”. Jakąś Joannę Moro pomyliłem z Buzkówną, a jakiegoś Jacka Rozenka wziąłem za Mozila. A poza tym nie kojarzę nikogo stamtąd – zarośnięty Gruszka w stroju koszykarza się nie liczy się. Status quo zachowane, okresowy przegląd antyznajomości trendów TV wypadł standardowo dobrze. Nie napiszę „celująco”, bo mi tu zaraz jakaś maruda wepnie się z komciem, że ona nie kojarzy ani Mozila, ani Buzkówny… Ale nie narzekam. I tym optymistycznym akcentem kończę piątek i zaczynam piąteczek, ciao!