Wasz Szalejący Rekruter [TM] powraca! Jak zwykle, oczekujcie nieoczekiwanego! Marsz Imperialny prosz!
Parlando:
– Oooo, widzę, że pani wpisała tu „zdolności analityczne”…
– Taaak. W poprzedniej pracy strasznie się interesowałam liczbami. Jak się coś nie zgadzało, to potrafiłam siedzieć czasem nad tym parę godzin, żeby dojść, co jest nie tak!
– Świetnie. – odkryłem dzisiaj, że lekkie przekrzywienie głowy [mojej] budzi panikę. – A ile to będzie… no, na przykład… 36*37?
– Alecooouuuiieeeeeeeauaaaa!…
I upłynęły cztery miesiące, jak zwykle w takich przypadkach. Uwielbiam demaskować w ludziach powierzchowność ich zainteresowań, mharharhar.
* * *
– Eeee… – to wbrew pozorom ja. – Na czym polegała pani praca kuponistki?
– Ulotki rozdawałam, no.
To jest wtręt edukacyjny, „kuponist[k]a” zastąpił człowieka od dystrybucji ulotek. Dziękuję za uwagę.
* * *
Albo się starzeję się, albo wprost przeciwnie z młodzieńczą werwą wychodzę poza utarte schematy, albo te trzy obiecująco profesjonalne męskie CV same wpadły mi w łapy. Jeden napisał z Poznania, sam nie potrafił stwierdzić, czemu zgłosił się po robotę do Krakowa, skoro się tutaj nie wybiera. Drugi z żalem odmówił spotkania się w sprawie deklarowanego przezeń całego etatu, tłumacząc to studiami – tak, trwającymi również niespodziewanie w trakcie wysyłania przezeń aplikacji. Trzeci chciałby na cały etat i mu to konweniuje, ale chce mieć wolne wakacje, bo już ma ugadaną fuszkę i generalnie ortogonalne plany życiowe.