I nikomu nie wolno się z tego śmiać.

Dobra, dam sobie spokój. Wykasowałem trzy wersje odautorskiego komentarza, bo żaden z nich nie wydawał mi się wystarczająco sarkastyczny do tego, co przeczytałem. Panie i Panowie, It May Be Time for the Fed to Go Negative. Ten profesor pisze to prawdopodobnie na poważnie, nigdzie nie zauważyłem informacji, że jestem w dziale satyrycznym, a może nie wyłapuję subtelnych angielskich podtekstów językowych. Cóż, z gwałtu teorii keynesowskich na ekonomii nie mogły urodzić się normalne myśli… Art wyłapał cynik9. Edit: o kurde, sprawa się robi kryminalna. Na dwóch groszach 24.04.09 13:45 w komentarzu na temat gromadzenia zapasów facet pisze już bez ogródek o konserwach z biedroni [sic!!]. Ciekawe, co dalej? Pasztet ze Środy?…

Krajobraz po bitwie.

Po ostatnich ekscesach [wliczając w to dzisiejsze doniesienia z Norwegii] zaczynam się zastanawiać, jak będzie wyglądała kultura masowa w niedalekiej przyszłości.

Wobec, nie oszukujmy się, masowego procederu p2p i jego równie masowej agonii za kilka lat [pytanie nie brzmi bowiem „czy”, ale „kiedy” – nie po to czerwoni fundują nam pieczołowicie rząd oficjalny, system totalitarny, żebyśmy za kilka lat jak gdyby nigdy nic mogli cieszyć się dalej wolnym netem] powstanie dość duża, nazwijmy to, wyrwa kulturalna. Dla przeciętnego bywalca giełd czy użytkownika torrentów będzie oznaczać to z dnia na dzień odcięcie od sporej ilości filmów czy gier. Ciekaw jestem, w którym kierunku rozwinie się sytuacja, bo scenariuszy widzę kilka, część współbieżnych, ciekaw jestem, który kierunek przewidujecie Wy… i ciekawe, za czyją racją za kilka lat przemówią fakty:

  • „ręka w nocniku”, czyli nikt nie spodziewał się hiszpańskiej inkwizycji, czyli nieoczekiwane dla wytwórni załamanie się sprzedaży; ciekawe, na ile prawdziwe są plotki o tym, że to właśnie amatorzy przeróżnych torrentów najczęściej sięgają później po wydawnictwa oficjalne. Może to spowodować wreszcie długo oczekiwane drgnięcie w sposobie dystrybucji, czyli większy nacisk na sprzedaż via inet. Co oczywiście dowodzić będzie debilizmu dotychczasowej polityki tychże koncernów i regulacji prawnych… i jak zwykle nikt się tym nie przejmie.
  • obniżka cen; to wydaje mi się nieszczególnie prawdopodobne. Taka konsola kojarzy mi się co prawda tylko z konsolą serwera, ale gdy widzę w empikach ceny produkcji na rozpiracone pc i nieczułe na piractwo – ponoć, mówię przecież, że się nie znam! – konsole, śmiem wątpić, czy coś takiego będzie miało miejsce w sytuacji odcięcia dostępu do „nośników alternatywnych”.
  • pełna substytucja materiałów p2p „legalną” dystrybucją przy cenowym ceteris paribus – nie wydaje mi się to realne, szczególnie w Polsce.
  • zanik lub znaczne ograniczenie tej sfery życia codziennego, czyli wycięcie p2p bez żadnej alternatywy w postaci tańszej muzyki czy gier. Kto będzie miał kasę i będzie wystarczająco zdeterminowany, będzie kupował płyty, całej reszcie zostanie albo płatny content w równie płatnych telewizjach, albo żenująca darmocha, jaką znamy z obecnych mediów. Ta wersja niesie ze sobą oczywiście znaczne zubożenie kultury [cokolwiek by o niej nie mówić dzisiaj], ale niestety wydaje mi się najbardziej prawdopodobna. A wobec regulatorskich zapędów niemiłościwie nam panującej czerwonej hołoty naprawdę bardzo wątpię, żeby przy okazji „walki z piractwem” nie wylano dziecka z kąpielą, banując – rzecz jasna przypadkowo – np. sajty z muzyką darmową z jakiegokolwiek powodu, podobnie jak pod pretekstem „walki z terroryzmem i pedofilią” co i rusz próbuje się zaglądać do naszych komputerów.

Oczywiście regulacja Internetu nie przyniesie ze sobą tylko takich skutków, i oczywiście powyższe nie będą w żadnym razie najbardziej istotnymi z nich. Ale akurat na szeroko pojętą kulturę wpływ właśnie smażonych regulacji może okazać się najistotniejszy.

Centrum dla centrystów, czyli jak Ostapa poniosło.

Zero tolerancji dla turystów w Krk, obcokrajowcy won do siebie, wycieczki szkolne na reedukację do przedszkola. A najlepiej wszyscy won w cholerę z mojego miasta, bando plugawych prowincjuszy i chamów folwarcznych, granatem siłą oderwanych od pługa. Jakieś szczeniaki z wycieczki licealnej idą ławą trzymetrowym chodnikiem zostawiając dla przeciwpołożnego pasa jakieś 20 cm, biedni ludzie z przeciwka czyszczą kamienice swoim odzieniem, bo gówniarstwo rozlazłe przez jakichś 50 metrów nie wpadnie na myśl, że ktoś może chcieć iść w przeciwnym kierunku i tarasują całą szerokość chodnika. A w tym wszystkim ja… zmuszony szybko [szybciej] iść w tym samym kierunku, co oni, co jest jeszcze gorsze, bo forpoczta tej hołoty ani mnie nie widzi [zauważonych tra(k)tuje zresztą tak samo, ale przynajmniej prosto w oczy]. Głos od próśb o danie przejścia uwiązł mi w gardle po pierwszych dziesięciu metrach tej mierzwy; gdybym wiedział, że będzie się toto ciągnąć przez pięćdziesiąt metrów, z miejsca przeszedłbym na drugą stronę, choć już pierwsze 5 metrów tej bucówy wybiło mi z głowy jakiekolwiek myśli pacyfistyczne. A do tego jeszcze hołota na krawędzi [o|na]tarcia poustawiała sobie same najgrubsze pasztety o wyglądzie i kaloryczności pizzy na ekstra cieście [z dodatkowym serem] z gatunku „łatwiej przeskoczyć niż obejść”, żeby biednym przechodniom wybić z głowy jakiekolwiek skojarzenia z przyjemnym akcentem naruszania czyjejś sfery osobistej, czy jak się to tam w psychologii nazywa. Do przedszkola, szczeniaki, uczyć się chodzić za rączki parami, a dopiero potem pchać się prosto z czworaków między kulturalnych ludzi. Nauczycieli [???] oczywiście nie stwierdzono, pewnie oglądali redtjuba albo ze strachu schowali się w jakimś teatrze.

Dwie godziny wcześniej – manewr powtórzony w wariancie mini, na ławie nie wyeutanowanych w porę babsztyli made ofc wsobnie in Holland. Ale ich była przynajmniej tylko jedna warstwa. Odi profanum vulgus et arceo. Stalowe naramienniki, półpancerz i bojowy topór dwuręczny pilnie kupię.

Polskie nazistowskie obozy śmierci. Zbierz je wszystkie!

Tu, o. No i prosz. Obozy niemieckie -> obozy hitlerowskie -> obozy nazistowskie -> obozy polskie -> polskie obozy nazistowskie. Jak to szybko poszło. I jak zadziwiająco dokładnie koresponduje z obligatoryjnie wyśmiewanymi tezami niektórych dyżurnych oszołomów. Gwoli ścisłości, angielskojęzycznych wersji tych rzeczy nie udało mi się znaleźć, co może świadczyć albo o ich usunięciu, albo o kolejnym faulu onetu.

Mydelniczką w stronę zachodzącego słońca.

W związku z pojawiającymi się tu i ówdzie [a szczególnie ówdzie] doniesieniami o możliwej secesji Teksasu, Joggerowa Wytwórnia Sucharów presents, jak zwykle proudly, Najbardziej Surrealistyczny Klip Wszechświatowych Wszechczasów*, gdzie Krzyś Rea smyrający po strunach gitary opakowaniem po dezodorancie jest najmniejszym wykroczeniem wobec społecznego konsensusu. Kończę tę gadkę, bo jak się rozgadam o zdrowym rozsądku, to tu jeszcze Tanitę Tikaram wrzucę, a tego byście już nie przeżyli. Enjoy.


* a jak mawiał pewien bardzo mądry rabin, kto ma tyle wszech, to najpierw powinien się wykąpać.

Yeah!

Nieszczególny, ale pierwszy w życiu i dlatego godzien utrwalenia. Limeryk. Z gatunku: „nie zabiorę ci dużo czasu, bo sam wskoczę pod paluchy, ale jeśli mnie nie utrwalisz, nie odczepię się na wieki”. Inspirowany powrotną trasą świąteczną. Chyba kanoniczny, choć nie jestem pewien co do długości wersu.

Pewien sadownik, gdzieś w gminie Brzostek,
na przyrodzeniu nałapał krostek.
Olał tę sprawę,
ale niebawem
któregoś ranka odpadł mu chwostek.

Executive Order 6102.

Moja ostatnia miłość, dwagrosze.blogspot.com, donosi o zbliżającej się 76 rocznicy obrabowania obywateli USA z ich zapasów złota. A to ci! Cóż, w szkole uczyli tylko o Bretton Woods, a pani uczycielka [nazwiska nie pomnę i pominać nie zamierzam] jako główny argument przeciwko kodeksowi Boziewicza podawała to… że jest on niedemokratyczny. O wyczynach Franklina Delano nie zająknął się był pies z kulawą nogą. Cóż, kiedyś trzeba nadrobić zaległości.