Karę do trzech lat więzienia za uporczywe, złośliwe nękanie mogące wywołać poczucie zagrożenia – czyli tzw. stalking – przewiduje przyjęta przez Sejm nowelizacja Kodeksu karnego. Kara wzrośnie do 10 lat więzienia, jeśli osoba nękana targnie się na swe życie. [źródło]
I tak właśnie należy rozwiązywać sporne sytuacje w demokratycznym państwie prawa, urzeczywistniającym zasady sprawiedliwości społecznej. Bogusław Radziwiłł nie był objęty ustawodawstwem antystalkingowym i przez to mógł bez przeszkód stalkać sobie Bogu ducha winną Oleńkę B. Co prawda kary [kmicicowej], co prawda w zawieszeniu, i tak nie uszedł, ale tylko dlatego, że wskazał miejsce ukrycia dziewki [które to określenie możnaby dla odmiany podciągnąć pod mobbing i dyskryminację]. Ale wyłgał się de facto niczym, bo naonczas prawo w Rzplitej upadło było, wojewoda Łaszcz podszywał sobie szubę wyrokami, a w potocznym obiegu było powiedzenie „Po nas choćby potop”. Nie to, co teraz.
Najsłynniejszy zaś stalker świata, czyli Werter M., nie uszedłby kary, dzięki czemu literatura uwolniłaby się od sztandarowego dzieła prokrastynatorów i może udałoby się przejść od razu do pozytywizmu. Szkoda, że postęp dokonuje się tak wolno…