Hm.

Rozumiem – z konieczności, bo moje równoprawne serce łka – że oddzielne czempionaty dla mężczyzn i kobiet rozgrywane są w boksie, siatkówce i innych takich. Ale do kroćset dlaczego żadna postępowa siła nie upomni się o unifikację płciową mistrzostwa świata w szachach? Widok Kosteniukówny, kopiących szachowy tyłek Vichy’emu, byłby z pewnością miodem polanym na serce p. Senyszynowej, Duninowej i podobnych, obalając nareszcie parę durnych mitów. „Interseksualne Mistrzostwa Świata w Szachach im. Janusza Korwina – Mikke” – czyż nie brzmi to wspaniale?

Poszukiwany, poszukiwana.

Program antywirusowy dla małej [do 5 kompów] firmy. Koniecznie: mała zasobożerność [wynalazków Symanteca mam dość na dłuższy czas]. Przydałoby się: paczka, w miarę całościowo chroniąca mi kompy – miło byłoby, gdybym w ramach takiego wynalazku dostał jeszcze np. osobisty firewall na każdy komp, acz nie jest to konieczne. Co polecacie?

Kwestia punktu odniesienia.

Przeczytałem kiedyś definicję optymisty: „człowiek, który mając dwójkę dzieci liczy na to, że uda mu się pospać do dziewiątej rano”. Autor tego czegoś był żałosnym minimalistą. Dzisiaj 2/3 moich Kobiet wstało o 12:30 pm. My wyprzedziliśmy je tylko o dwie godziny. Dla równowagi na wczorajsze późne popołudnie i wieczór spuśćmy litościwie zasłonę milczenia.

Akt łaski.

Mój ulubiony [satyrycznie, nie merytorycznie, broń Boże!] troll sejmowy, BronKom przyznaje, że każdy mężczyzna powinien mieć prawo do obrony swojej kobiety i dzieci. Ja już pomijam fakt, że spin doctorom peło pewnie znów wyszło, że jak się pary razy przychylnie wypowiedzą [„-Ajjjj! – Co się stało? – Przychylając się do pańskiego zdania, markizie, straciłem okresowo kontrolę nad nachyłem przechyłu.”; lokalizator tego cytatu ma u mnie +5k do Miru i +2340 do Elokwencji] o dostępie do broni, to im znów słupki skoczą, bo do momentu wyboru Czumy na ministra jakoś o tym nie słyszałem. Ale – przepraszam za nadużycie werbalne – myślenie BK doskonale pokazuje sposób myślenia pożal się Boże wolnościowcufff. Ludzki pan z tego Bronka, że o takich rzeczach jeszcze głośno mówi [no ale nie przesadzajmy, w przeciwieństwie do innych praw człowieka prawo obrony kobiet nie zostanie zadekretowane w konstytucji, co do tego jestem pewien]. Chociaż może jestem nadczepliwy i powinienem się cieszyć, że jeszcze takie prawa nam się przyznaje.

Eschatologia dużych związków taktycznych.

Pomimo tego, że płytę mamy już parę m-cy, dopiero pierwszy raz obejrzałem razem z dzieckiem – przynajmniej częściowo – Księcia Kaspiana. I powiem tak: jeśli w Armageddonie Dobro przegra ze Złem [o ile przy Armageddonie w ogóle weźmie się za robotę, a nie zacznie wysługiwać się robotami – jak (z paskudnym zresztą skutkiem) u Sheckleya (yeah, wyszedł mi zagnieżdżony nawias w notce!)], to może w jakimś ułamku procenta będzie to winą błędów doktrynalnych, a w przytłaczającej części brakiem odpowiednio wyszkolonej dobrej – nomen omen – kadry oficerskiej i porażająco debilnych błędów taktycznych. Waham się pomiędzy natychmiastowym zrównaniem z ziemią ichniejszego konsultanta scen batalistycznych, a odłożeniem sobie tej tyleż prostackiej, co nieprzebranej przyjemności na potem, jako że chodzi mi od jakiegoś czasu hurtowy pomysł zrównania tego dzieła – niewątpliwie ładnego jako kino familijne, lecz kompletnie niestrawnego oczko wyżej – z substancją ziemnowodną w postaci błota. Bo gdy widzę, jak Dobro zabiera się do walki ze Złem [przynajmniej w wykonaniu disnejowskim], zaczynam być ateistą.

Ech.

Człowiek siada do kompa, korzystając z chwilowego zaśnięcia Młodzieży szt. 2, brauzuje losowo inet [bo i tak obie się zaraz obudzą, więc i tak nic nie zrobię, dopiero w nocy], czyta takie artykuły… i zastanawia się, po cholerę to wszystko, po co te całe rekrutacje, konsultacje, dekretacje, srututucje, wilkołacje, skoro już dawno powinienem tam być, a przynajmniej pakować plecak?… The answer, my friend, is blowing in the wind. Choć właściwie powinienem to napisać po rusku.