Zmiana algo, GM najwyraźniej przerwało mój spadek w dół [ostatnio 9. pozycja], wbijając mnie na trzecią. Dowcip – marny – polega na tym, że nie robiłem w tej kwestii w zasadzie nic [nie licząc implementacji porad k_U_tka, które raczej nie miały jeszcze szansy mieć wpływu]. Skutek uboczny – jeśli sytuacja się daj Boże utrzyma, chwilowo nie będę pod nożem do bulenia seowcom 1.5k za miesiąc, choć mam złe przeczucia, że co się odwlecze, to nie uciecze. Fakt, że rzeczywistość mnie przerasta, notuję już tylko i wyłącznie z kronikarskiego obowiązku, nie dziwiąc się temu nic a nic.
* * *
Wczora z wieczora zdemolowałem sobie torebkę stawową w kolanie, lelawo dźwigając się z dywanu podczas zabawy z dziećmi. W nocy 3x budziłem się z bólu. Dzisiaj – w kolejce w sklepie słyszę opowieść dziewczęcia, serwowaną swojemu patnerowi rzyciowemu, jak to Renata z Krzyśkiem nie przyjdą. Bo obaj leżą z jakimiś urazami w jakimś szpitalu or sth. Bo wczoraj szli na spacerek za rączki, Krzysiek tak nieszczęśliwie podstawił nogę, że Renata się wyglebiła, a on nie zdążył stanąć i wyglebił się o nią. Jak mawiają to nasi bracia Czesi to, że jestem zwolennikiem teorii spiskowych nie oznacza, że cały świat nie sprzysiągł się przeciwko mnie.
* * *
Jutro będzie futro. I ostateczne pożegnanie z ośmioletnim wycinkiem życia. I wengi wengi ludzi w autobusach. I najwyższy czas na reklamację nadąsanego fatherboarda, którego nawet nie zdążyłem podkręcić. A tak sobie obiecywałem, że jutro nie ruszam się na krok z chałupy. Znów się okłamałem.
* * *
Znalezione nie kradzione: Bibuła – pismo niezależne. Zaciekawi tych, co zawsze, zwiśnie tym, co zwykle.