QOTM.

Beztroski, uroczy hobbit zostaje zwerbowany na niebezpieczną misję (związaną z królestwem krasnoludów oraz pewnym smokiem). Wraz z Gandalfem i kilkunastoma krasnoludami tworzą drużynę, która zaczyna się zgrywać w trakcie filmu. [link]

Bohaterowie, pfrrr. Banda zgrywusów, ot co.

Z zamyśleń wieczornych.

Koleżankę mam. Oważ parę lat jeszcze po obronie robiła… cokolwiek. Twierdząc przy tym, że ona pracy nie szuka, ale to praca ma ją znaleźć. Naonczas naigrawałem się z niej jako pyskaty libertarianin, no bo jak to tak. Do momentu, aż praca ją faktycznie znalazła.

Dziś, ociupinkę mądrzejszy w doświadczenie życiowe, stwierdzam, że G. miała rację! Tak po prostu. Im mniej szukam sobie roboty od jakichś dwóch tygodni, tym mam jej więcej, jeszcze trochę uników i przekręcę się z przepracowania. Z początku myślałem, żeby zacząć się chować, ale po namyśle doszedłem do wniosku, że trend może być kontynuowany, a to może okazać się już niebezpieczne dla mojego zdrowia i życia.

A może to wina GTD i mojej ekstremalnie wyśmienitej organizacji pracy?…

Cialdini wiecznie żywy.

Dziewczę mnie zaczepiło na Szewskiej. Z papierami pod pachą, co samo już winno wzbudzić moje podejrzenia. Nie wzbudziło, straciłem czujność, nie zdążyłem nawet aktywować cyfrala.

– Dzień dobry, mam prośbę. Mam za zadanie zebrać sto ocen mojego uśmiechu na tym kwestionariuszu – pokazała kartkę z podpisami i uśmiechnęła się. – Ładnie się uśmiecham? Bardzo zależy mi na pańskiej opinii, proszę wpisać tu liczbę, oceniającą mój uśmiech, zachowanie i profesjonalizm. Od zera do dziesięciu. – i znów się uśmiechnęła, zaraza jedna.

Konia z rzędem temu chamowi i prostakowi, który na widok uśmiechniętej dziewczyny, proszącej o opinię, wstawi niższą ocenę niż 10. Dziewczę na żadnego chama ani prostaka wcześniej nie trafiło, lista z góry do dołu pełna była dziesiątek. I nie zastanowił mnie ani fakt samych podpisów męskich [acz tutaj głowy nie dam], ani niewypełniona jeszcze kolumna z kwotą. Skończyło się tak, jak skończyć się musiało. „Bo ja jestem z fundacji…” i gwałtowny wyskok z wszystkich drobniaków, drobnych i tych drobnych ciutkę mniej. Ale ja nie o tym.

Do kroćset, jeśli NLP z przyległościami socjotechnicznymi – you name it – wkracza nawet do ulicznego fundraisingu, to czy pospolita uliczna żebranina za 20 lat będzie równie zaawansowana?

A może to ja/my siedzimy w wieży z kości słoniowej, dostrzegając w tej materii rzeczy najprostsze dopiero wtedy, gdy możemy dać im mądrą, naukową nazwę? A reszta świata ma je po prostu w genach? Tak czy siak, duże wiadro ukłonów dla pomysłodawcy taktyki akcji. Z dwiema łyżeczkami obaw.

Valveeeee!!!!….

&%%@$** %^$$@ *&^@# $#^%%@ kurwa mać! jak powiedziałby nasz dobry joggerowy znajomy. Nie mogę z tym Steamem, no. Cztery dni zastanawiania się, co znowu wymyśliłem, że przestał mi działać, bo siakoś cztery dni temu zresetowałem router i mniej więcej w tym samym czasie ów mi padł. Cztery dni reinstalek, guglania i zachodzenia w głowę. I nie to, żebym był jakimś nałogowcem; wykroiłem sobie parę dni do pogrania po prostu, a tu się nie da. A przed momentem – wstało, zupgradowało się i gra. Po czterech dniach!

Ciekawe, że kwestia kosztów podnoszona jest w kontekście gier tylko wtedy, gdy mowa o piractwie. Nad niedziałającym istotnym komponentem sieciowym wszystkie te uciskane firmy softwarowe nie zająkną się ani przez moment. Ktoś tutaj domaga się uczciwości?…

UPDATE: minęła godzina i ileś minut. W tzw. międzyczasie podczas próby logowania Steam wykrył nowy komputer, hahahahaha. I każe mi wpisać kod kontrolny, którego nie raczył przysłać do tej pory. Wesołym śmiechom i żartom końca nie widać. Przyśle pewnie za jakieś trzy godziny albo jutro rano, kiedy będzie już nieważny. I nie, nie mówcie mi o opóźnieniach na serwerach pocztowych – albo mówcie tylko w kontekście tego diabelskiego pomiotu.

Z prac rządu PO/PSL.

Liberalizacja i upraszczanie gospodarki idzie Partii pełną gębą. Ot, chociażby taka ustawa* o VAT. Jak powszechnie wiadomo, główną przyczyną nędzy w RPRL, wściekłych ataków Jarosława Kaczyńskiego i eksplozji mowy nienawiści był znienawidzony przepis, w myśl którego sprzedając usługę do innego państwa UE należało umieścić na fakturze adnotację, że „podatek VAT rozlicza nabywca”. Rząd Platformy Obywatelskiej, uginając się przed wielotysięcznymi manifestacjami 11 listopada i wielomilionowymi manifestacjami osób, które zagłosowały nogami, postanowił znieść ów opresyjny przepis. Od Nowego Roku będzie należało zamieścić tylko formułkę „odwrotne obciążenie”. 50% oszczędności! ¡Hasta la victoria, siempre!

* – pisałem już chyba kiedyś, że kaliber bandyty rozpoznajemy po zdrobnieniach. Gdy mali bandyci chcą wyjaśnić sobie sprawę, robią ustawkę. Gdy duzi bandyci…

Z prac rządu PO/PSL.

Do Rządowego Centrum Legislacji trafił właśnie projekt założeń do ustawy o szczególnej odpowiedzialności za niektóre naruszenia przepisów ruchu drogowego. Według niego każdy właściciel pojazdu [każdy, powiadam, również właściciel prywatnego samochodu] miałby obowiązek prowadzić, przechowywaną przez dwa lata, ewidencję tego, komu, kiedy i na jaki czas pożyczył pojazd [w przypadku defaultowo wielu użytkowników – czyli np. firmach – sprowadzałoby się to do ewidencji „ciągłej”].

Art w „Rz” [za notką u Rybińskiego]. I projekt założeń, str. 7. „W art. 78 Prd należy dodać ust. 6 określający katalog uprawnionych organów, które mają prawo żądać od właściciela posiadacza informacji, komu powierzył on pojazd. Ponadto, nowy ust. 7 powinien określać okres przez jako posiadacz/właściciel powinien przetwarzać informacje komu pojazd powierzył. Jeżeli pojazd użytkowany jest przez więcej niż jednego kierującego, posiadacz / właściciel pojazdu powinien być zobowiązany do gromadzenia przez okres dwóch lat informacji komu i na jaki czas powierzył pojazd”.

Bez komentarza, nie chce mi się.

Z popołudniowej prasóweczki.

http://www.google.il – jedyna wersja Google, która odpowiada pytaniem na pytanie.

* * *

Kiedy mama kupuje dziecku batonika, ojciec, żeby gnojka nauczyć życia, od razu zabiera mu 70%.

* * *

Wczoraj zmieszałem brandy Napoleon z koniakiem Kutuzow. Rano zrozumiałem całą gorycz wojny 1812 roku.

* * *

Demokracja jest jak brzuch piwny. Jeżeli wokół jest zdrowie, bogactwo i wesołość, pojawia się prędzej czy później. Ale nie rozwiązuje żadnych problemów.