Zasłyszane przed dobranocką: „Nowości z kucykolandii! Teraz wszystkie kucyki świecą w ciemnościach, a niektóre mają nawet błyszczące klejnoty!” Po drugiej części zdania zapowietrzyłem się z wrażenia i ze śmiechu, na całe szczęście akurat nie miałem niczego w ustach.
Czy nadaję się już na pacjenta dra Starowicza, czy mogę jeszcze trochę poczekać?
Miesiąc: Listopad 2004
Dawno temu zauważyłem, że w porównaniu do aut produkowanych jeszcze paręnaście lat temu współczesny design jest o wiele bardziej miękki, żeby nie rzec pedalski, skrajny przykład – Volvo. Tak, wiem, trendy, Cx, oszczędności i inne takie. Tylko zastanawiam się, na ile zmiana estetyki warunkowana jest rzeczami głębszymi. Tak, wiem również, że jestem paranoikiem 😀
Dzisiaj [lepiej późno, niż wcale…] skonstatowałem, że podobna tendencja nie omija również mojej branży, wystarczy porównać międzymordzie małych wind i XP [oczywiście z wzięciem poprawek na antyaliasing i inne takie]. Mało tego, mam podobne odczucie, patrząc na sporą ilość stron, chociażby mozilla.org. Pastelowe toto takie, zaokrąglone, rozmyte… Nic, tylko położyć się w satynowej pościeli i puścić np. Lady in Red. Albo jakąś inną Kylie Minogue.
Podobno mamy bezrobocie. W mniejszych miastach to bezrobocie jest podobno większe. A tymczasem dzwonię do Stalowej Woli z pytaniem o towar za 1000 baksów. Stosunkowo niedużo, ale zawsze coś. A pani z działu sprzedaży odsyła mnie do kolegi, którego właśnie nie ma. Nie wzięła ode mnie telefonu, jest kompletnie niedoinformowana, nic nie wie, przeczytała tylko urywek z cennika. Rzekłbym, że jej to wisi i powiewa. Nic z tego nie rozumiem. To znaczy rozumiem [zarządzanie do de, brak prowizji od sprzedaży, przyjęta po znajomości, itp.], ale mnie to dziwi. Mimo wszystko.
Nie śmiejcie się z wykładowców zarządzania i marketingu. Ja przestałem jakieś dwa lata temu. Oni naprawdę mówią mądre rzeczy, tylko od słowa do czynu jeszcze w wielu miejscach daleka droga.
Nowy Pompon reaktywował się, ma się dobrze i wychodzi w wydaniu papierowym. HURRA!
Po raz pierwszy od czasu, kiedy o tyle o ile przestałem interesować się tzw. wydarzeniami bieżącymi, mam dojmujące uczucie braku rozeznania – chodzi mi o Ukrainę. Zaległości nadrabiam z pewnym opóźnieniem. Muszę sobie kupić „Najwyższy Czas!” i wtedy się dowiem, jakie jest moje zdanie.
Pierwsze śliwki robaczywki, pierwszy program dwuklasowy w Javie za mną. Oby tak dalej.
Dzwoniła Monika, przegadaliśmy półtorej godziny.
Źle ze mną. Stresuję się na widok każdego mundurowego, który stanie w moich drzwiach i rozpoczyna rozmowę tekstem: „Dobry wieczór, mam dla pana bilet do wojska. Niewyraźnie napisane, ale chyba to Irak…” Tętno skoczyło mi do 300 uderzeń, a adrenalina wylała mi się uszami i nakapała na wymyty próg.
I z tego wszystkiego nie zauważyłem nawet w pierwszej chwili, że dowcipniś ma na sobie mundur… kominiarza. Jajcarz niedomyty, psiakrew.
Czytam właśnie, że ktoś tam gdzieś tam oferuje Mandragorę 6CD po kosztach nośnika 30 zł.
I tak sobie myślę, że wbrew pozorom nie chodzi o koszty tego nośnika, co na nim Mandragora jest zapisana, tylko o koszty nośnika paczki na pocztę. Inaczej nie potrafię sobie tego skalkulować.
Co nie znaczy, że mam coś do Mandrake’a. Bardzo fajna dystrybucja. Mam ją na workstacji i nawet korzystam. Prawie tak dobra, jak Slackware.
Był też Palestyńczyk, co z Żydem się bratał,
w przyjaźni tej widząc nadzieję dla świata,
strzelając do niego
powtarzał: „Kolego,
ta krew nas połączy na lata”.
Lecz w takiej przyjaźni nie widział Żyd cnoty,
bo nie miał ochoty na nowe Golgoty,
więc rzekł: „Przyjacielu,
my tu, w Izraelu
nie mamy dla ciebie roboty.
Był Polak-patriota, co przy wódki skrzynce
Zawierał przyjaźni pakt z Ukraińcem.
Od słowa do słowa
Dotarli do Lwowa
Ścierając się jak dwa odyńce.
Gdy bić się skończyli, trafili za kraty
Podarłszy w pamięci doniosłe traktaty,
Bo gdy przyjdzie czas –
Wy nas, a my was!
Po brzuchach! – I: budem rezaty!
Bez tchu w herbaciarni wypiwszy pięć herbat
Albańczyk zapałał miłością do Serba,
Lecz Serb, po śliwowi-
cy – Albańczykowi
Na zębach wypisał swój herbarz.
Szczerbaty Albańczyk – to pół Albańczyka,
Niejeden polityk się na tym potyka,
Choć jęczy duch Tity,
Że zbędny polityk,
Gdzie trzeba dentysty – praktyka.
Narody, narody! Po diabła narody
Stojące na drodze do szczęścia i zgody?
Historia nam daje dobitne dowody:
Pragniecie pokoju? Usuńcie przeszkody!
Narody, narody, narody!
Albańczyk trafił tu dlatego, że ta zwrotka bije wszelkie moje prywatne rekordy, reszta – bo pasuje do okoliczności. Aha, to były tendencyjne wyimki z Limeryków o narodach, oszyfiście.
Hackując Ecllipse, jednym okiem łowię jellonki z Żoninego GG. Ratunku! Moja asertywność jest już chyba ujemna, skoro nie potrafię wykrzesać z siebie odrobiny śmiałości nawet w tak bezpiecznym sporcie…
Nieprawomyślny wygrał, Rosja znów wbiła w kolejny zakątek mapy swoją czerwoną chorągiewkę. Juszczenko wczoraj stwierdził, że wygrał, a jak nie wygrał, to wybory najwyraźniej sfałszowano. Wszystkie VIPy łapią się teraz za głowy zapominając już, jak niedawno każdy miał daleko i głęboko panslawizm i CEFTA, pchając się niczym lemingi-indywidualiści do eurokołchozu i patrząc tylko, żeby za bardzo nie zostać w tyle w stawce kolesiów wschodnioeuropejskich do brukselskiego koryta. A ja tylko jak zwykle odruchowo się najeżam, bo ostatnio taki mainstreamowy front jedności narodu pamiętam z r. 1989 i akcji Artyści dla Rzeczypospolitej. Może te czary by coś dały, gdyby przed euroreferendum postraszono nas nie tylko Łukaszenką, ale również Kuczmą. A tak? Zbiesił się drań, normalnie. I z dnia na dzień stał się be. Panie Leonidzie, jak Pan mógł?…