Nieścisłości

Onet przegląd poreferendalnej prasy kwituje nagłówkiem: Polska prasa: nie oglądać się na francuskie lęki. Tak się składa, że podtytuł [„nie oglądać się na francuskie lęki”] to jedno zdanie z dzisiejszej GW. Jeden link, a trzy babole. Po pierwsze, w referendum można głosować na tak i na nie. „Lęki” jest określeniem negatywnie wartościującym. Po drugie, jedna GW nie czyni polskiej prasy. A po trzecie… jaka „polska”?… Co najwyżej polskojęzyczna… 😀

Vive la France!

Żabojady głosują na „nie!” Oby to była prawda. Chociaż i tak pewnie nic z tego nie wyjdzie, a referendum [w razie niepowodzenia] zostanie powtórzone zgodnie ze starym cytatem „Ja wiem, że polococtowcy nas nie kochają, ale my ich tak długo będziemy kochać, aż oni nas w końcu pokochają.”, ale i tak chwilowo można otworzyć wirtualnego szampana. W każdym bądź razie wg stanu na niedzielę, 22:27, eurokołochoz dostał w de.

Administrativia

Pożyczone do przeczytania, do oddania w terminie bliżej nieokreślonym, opisane na poziomie pierwszym ku wspomożeniu pamięci i rozrywce przyjezdnych:

  • Peter, Hull, Zasada Petera,
  • Dmowski, Myśli nowoczesnego Polaka,
  • Giertych, Kontrrewolucja młodych,
  • Radziński, Stalin. Pierwsza pełna biografia,
  • Dick, Przypomnimy to panu hurtowo,
  • Dick, Krótki, szczęśliwy żywot brązowego oxfroda,
  • Łysiak, Łysiak na łamach 2,
  • Łysiak, Flet z mandragory,
  • J. Mackiewicz, Lewa wolna,
  • Lee, Zabić drozda.

Przeczytane: Cień wiatru. Poza tym, że toczka w toczkę zrzynka z Pereza – Reverte, niczego więcej nie ma sensu mówić. Przy czym określenie zrzynka toczka w toczkę nie jest akurat negatywem. Po prostu prawie to samo.

Przetłuszczona małpa, oswojony lis, rozpoczęta cisza

Chyba już ostatecznie i nieodwołalnie zmigrowałem się z Mozilla Suite na FF+TB. Dwie ostatnie przeszkody – niemożność importu poczty Mozia->TB oraz nawigacja w miarę pisania w FF bez wciskania tego chędożonego ^F – zostały usunięte. A tego, kto napisał, że TB automagicznie przejmuje krzynki pocztowe z Mozilli, to ja bym najpierw ukrzyżował, potem obciął członki, a na sam koniec kazał przeczytać o zapędach KRRiTV w sprawie leguracji polskiego internetu. Krzynka pocztowa być może się importuje automatem, ale w innych, równoległych wszechświatach. U mnie nie chce, widocznie żyję we wszechświecie prostopadłym.
Greasemonkey dzięki konsultacjom z dakillą działa, i to działa nawet bardziej, niż przedtem. Blacklista ma się generalnie nie najgorzej, z tym, że raz działa, a raz nie. I nie wiem, od czego to zależy. Ale parę razy zadziałało, a to znaczy, że jestem na dobrej drodze.
Po osiemdziesięciu stronach Ciszy wiatru nieznanego mi aktualnie hiszpańskiego pisarza mogę ją z czystym sumieniem polecić miłośnikom prozy Artura Pereza-Reverte. Książka stylistycznie i fabularnie mocno zbliżona do klimatów znanych chociażby z Szachownicy flamandzkiej czy Klubu Dumas, więc jeśli ktoś to lubi – a ja lubię – to polecam. Po osiemdziesięciu stronach, zaznaczam. Reszta na długi weekend, o ile uda mi się w sprawie tej książki wygrać wojnę domową 😀

A jednak Murzyn.

Po śmierci JPII i wyborze kard. Ratzingera na Papieża przez media przetoczyła się umiarkowana szyderka, że nowy papież po Karolu Wojtyle – wg przepowiedni – miał być ponoć czarny [a następny miał być Piotrem Drugim, a potem już nie byłoby co zbierać – po Armagedonie], a tu amba, bo jest biały [żeby nie rzec Aryjczyk].
Zonk, moi drodzy. W dzisiejszej „Angorze” – przedruk bodajże z „Życia Warszawy”. Meine Damen und Meine Herren, JŚw. Benedykt XVI ma w swoim herbie papieskim… Murzyna. Ponoć odwieczny emblemat biskupów monachijskich.
„Życie jest formą istnienia białka, ale w kominie coś czasem załka…”

Kącik sportowy

Zatrzymali sędziego pierwszoligowego podczas otrzymywania łapówy sześciocyfrowej. A Listek? A Listek – nieodmiennie zdziwiony. Wróble w całej Polsce śpiewają o przekrętach w naszej lidze, tylko ten Mazowiecki polskiego futbolu jest wiecznie zdziwiony.
Jak nie lubię Dańca, tak jego diagnoza walk Gołoty okazała się znów trafna [cytat z pamięci]: „Czekałem na tę walkę sześć godzin, po drodze sześć kaw, ledwo wytrzymałem do tej czwartej czy piątej, i zaraz przed rozpoczęciem walki wyszedłem, żeby zrobić sobie herbatę. Wracam z kuchni… i kurde już po walce!” Parę sekund przed walką [retransmisja z TVN] córka wlazła mi na kolana i zasłoniła widoczność. Zanim zdążyłem ją zdjąć z kolan, już było pozamiatane [Gołotą]. Przelicznik czasu transmisji do czasu reklamowego okazał się dla TVN interesem stulecia.

Weekendowo

Otóż jednakowoż byłem wczoraj na koncercie Kultu. I jeszcze Farben Lehre, i jeszcze jakiegoś słowackiego zespołu grającego muzykę młodzieżową. I od tyłu: zespół słowacki, grający muzykę młodzieżową, miał parę pomysłów, ale na tym się skończyło. Zmiany tempa i stylistyki dla zespołu zdecydowanie spoza światowej [słowackiej zresztą też] czołówki nie przeszkadzają, jeśli podczas całego koncertu wystąpią w jednej piosence, na częstsze zmiany z sukcesem pozwolił sobie tylko Yngwie Malmsteen w albumie Fire And Ice i wyszło mu to niezgorzej. Poza zmianami tempa i kilkoma interesującymi zadatkami na pomysły obejrzeliśmy i wysłuchaliśmy piosenek rockowych o hipermarketach i o czymś jeszcze, a wszystko to – o tempora, o mores, o xhejn – zagrane na skali durowej. Krwi! JAK MOŻNA GRAĆ [HARD]ROCKOWE – w zamierzeniu – KAWAŁKI NA SKALI DUROWEJ??? Brakowało tylko dziewcząt w białych bluzeczkach i kwiatów w celofanie. A Czesi i Słowacy – z racji braku większych traum [poza husytami] w swojej historii winni mieć zakaz uprawiania gatunków muzycznych ostrzejszych od rockandrolla. Sorry, Winnetou.
Farben Lehre, usłyszany i zobaczony absolutnie po raz pierwszy [O, nauczyciele gustów moich muzycznych, gdzieście w dzieciństwie moim byli? Jak spotkam, to nogi z de powyrywam!…], spodobał nam się bardzo, a nawet bardzo bardzo. Rozhisteryzowany wokalista, mały, krępy [żeby nie rzec gruby] i machający odnóżami strasznie przypominał mi AG 🙂 Chłopcy dali czadu, acz na punkrockowe teksty nie można patrzeć bez zdrowej dawki krytycyzmu z perspektywy… z perspektywy trzydziestu kilku procent zniżki na okulary w Firmie VisionExpress. Ale generalnie dawka decybeli, trochę ruchu [chociaż do młyna już mi się nie chciało…] zrobiło swoje. Generalnie Farben Lehre dodam sobie chyba do ulubionych.
A Kaziu rozczarował. Niestety. Kult się nam spierniczał, czego dowodem jest to, że mimo faktu, iż ich dokonania artystyczne przestałem na bieżąco śledzić od Spokojnie, to na koncercie po raz pierwszy usłyszałem może 2-3 kawałki. Reszta to starocie starsze od wyngla, trochę piosenek Staszewskiego seniora plus jakieś melodeklamacje bez ładu, składu i pomysłu. A do tego wszystkiego proporcje zdrowego czadu do smędzenia przybrały naprawdę niepokojącą wielkość. Ale wydanej forsy nie żałuję. btw. Dresiarstwo najwyraźniej notuje awans społeczny, bo ilość rzucanego mięsa dokoła lekko mnie zdegustowała. Zawsze twierdziłem, że dresiarstwo to nie ubiór, tylko stan umysłu, a tego nie zmienią nawet szacowne mury AGH czy AE. Cóż.
A jak już dzisiaj wstałem, pojeździłem po sklepach, pokupowałem różnych dziwnych rzeczy, to udało mi się zrobić jedną zaległość. Hurra.
Pierwsze śliwki robaczywki, nie staniemy się obywatelami gminy Kłaj. Wyjazd do obejrzenia lokum potraktowaliśmy jako ćwiczeniowy i takim też się okazał. Nic nie było, gramy dalej. Następną razą – może w kierunku przeciwnym. Ale nie uprzedzajmy faktów.
UPDATE: dla wczorajszych kwadratów występujących w roli konferansjerów – Kołyma. Mówię poważnie. Panowie [???], weźcie się za coś nie powodującego wyrw w psychice słuchaczy.

Toksykologia

Generalnie nie używam i nie znoszę określeń typu toksyczna osoba czy toksyczny związek i taki sam stosunek mam do określeń typu wampiry energetyczne itepe, ale do pewnych zachowań, których świadkiem zdarzyło mi się ostatnio być, pasują one, jak ulał. Grrrr.
Dzisiaj wybiorę się może na Kult, jak mi się zachce.