Wieczór kalamburystyczny, opowieść autentyczna.

Po całym dniu zasiedliśmy z rodziną przed TV. Na moje nieszczęście w „Jaka to melodia?” zjawił się twór pt. Kasia Cerekwicka. Łyknąwszy więc nieco burbona [bo kefiru nie było pod ręką], zadośćuczyniwszy prośbie mojej tańczącej Córki, usiadłem przy kompletnie rozstrojonym pianinie „mejd in Czajna„, próbując wydukać akompaniament do najnowszego hitu tej jednosezonowej gwiazdeczki. A po zakończeniu [wespół z telewizornią] owej piosenki, nagrodzony oklaskami przez moje Dziewczyny, usiadłem na laurach, powracając do świętowania szabatu.

Zagadka

Kto to powiedział?

Co pozostanie z polskości, kiedy odejmiemy od niej cały ten wzniosło – śmieszny teatr niespełnionych marzeń oraz nieuzasadnionych rojeń? Polskość to nienormalność – takie skojarzenie narzuca mi się z bolesną uporczywością, kiedy tylko dotykam tego niechcianego tematu. Polskość wywołuje u mnie odruch buntu: historia, geografia, pech dziejowy i Bóg wie, co jeszcze, wrzuciły na moje barki brzemię, którego nie mam specjalnej ochoty dźwigać.

Cóż – jeśli wierzyć Łysiakowi [„Salon, Alfabet Szulerów”, cz. I, str. 66], słowa te wypowiedziane zostały w Roku Pańskim 1987 dla miesięcznika „Znak”, jako wypowiedź w ankiecie „Czym jest polskość?”. A ich autorem – i znów nie mam powodów, by panu WŁ nie wierzyć – jest nie kto inny, jak Donald Tusk. Książka zwala z nóg – „publicystyki walczącej” Łysiaka nie darzę specjalnie wielką estymą [szczególnie, że w wielu kwestiach się z nim nie zgadzam], ale cytaty powtykane na jej kartki mają siłę rażenia małej atomówki.

Częściowo w ciąży.

Jeśli kogokolwiek to interesuje [nadmiar kokieterii – kilka osób mnie o to już prosiło], pod adresem www.torero.eu.org reaktywowały się popłuczyny mojej niegdysiejszej strony domowej. Przez brak php nie działają poza główną stroną style, przez brak mysqla nie działa książka gości, ale clue, czyli teksty różne przeróżne, są w mniejszym lub większym komplecie podług stanu sprzed pół roku [od tamtej pory w zasadzie doszło tylko histmagowe „Mięso polskie”].. Zapraszam – i nie zwracajcie uwagi na formę. Kiedyś może to ponaprawiam.

Tudu.

Weekend zapowiada się takoż pracowicie, jak miło i sympatycznie. Trzeba: podejść do instalacji Gentoo, obgadać sprawy związane z założeniem działalności, poinstalować trochę softu, może przejechać się do Castoramy… Generalnie jest co robić, tylko jak zwykle nie ma kiedy.

* * *

Wczorajsza wyprawa do stolicy została zapamiętana z jednego powodu: przepraszam, warszawiacy, ale takiego stężenia bluzgów, chamstwa i dresiarstwa na CB nie słychać w Polsce nigdzie indziej.

* * *

Podczytuję Operację „Dzień Wskrzeszenia” Pilipuka. Nie wiem, albo z niego wyrastam, albo jest to część trwającego u mnie od czasu jakiegoś książkowstrętu. Anyway, nie zachwyca. A podobno w Empiku pojawiło się już Lux perpetua, zadzieram kiecę i lecę.

* * *

Przymierzam się do instalacji LewejRęki. Ktoś się już tym może bawił?

* * *

Jest piątek, tygodnia koniec i początek.

Mentalne dresiastwo na Allegro.

Kupiłem młynek do kawy. Kasa poszła w poniedziałek. Młynek przyszedł wczoraj. Do dzisiaj nie mam komentarza. SuperSprzedawca (TM) czeka na mój komentarz czy w łaskawości swojej zapomnieć raczył? Nie żeby mi to specjalnie przeszkadzało, w Allegro geszeftu nie prowadzę, ale czasem mam wrażenie, że w multiwersum jestem ostatnim przedstawicielem homo sapiens, któremu Zależy. Ogólnie.

Pechowalnia.

Przychodząc z rana do pracy zastałem resetującego się laptoka. Pokazywał się pasek podstępu, po czym przez mgnienie oka jakiś bluscreen i momentalny reset. Wszystkie narzędzia naprawcze – konsola odzyskiwania et consortes – resetowały się takoż. Z pomocą przyszło chowane w torbie od laptoka UbuntuLive. Dane na sieć zgrywały się parę godzin, a od godziny stawiam od nowa windę. A wszystko to w przeddzień jednego ze strategicznych wdrożeń. No by to szlag trafił.

* * *

Dysk kupiłem. Caviara 250MB [update 2006-10-27: … który, po interwencji Aardvaarka w komentarzu i mojej nieskrywanej radości okazał się być dyskiem tysiąckroć pojemniejszym]. Głęboki OEM, bo nawet nie dodali śrubek mocujących o bocznych gumach wytłumiajacych nawet nie wspominając. I jak tu nie lubić Samsunga, który na taką wpadkę na pewno by sobie nie pozwolił?

A młodzież latoś wyrywna.

Brauzuję [(c) by Paczor] sobie jedno forum o SEO. Nie żebym chciał się przebranżowić, raczej zastanawiam się, czy samemu dam radę wypromować jedną firmę na tyle, żeby inet stał się jego główną tubą, czy trzeba będzie kogoś podnająć. I widzę to, co działa od początków inetu – furia „dziadków”, skierowana przeciwko newbies. Było tak zawsze – ale kiedyś ludziom nerwa puszczała rzadziej, a poza tym w miejscach, gdzie się zjawiałem, chciano na ogół pomagać. W miejscu X – poza standardową „obcinką ogonów” – generalnie półśłówka, niedomówienia, postawy typu „wiem, ale nie powiem” i ogólny upadek obyczajów. W zasadzie nietrudno zrozumieć profesjonalistów, którzy nie mają ochoty do udostępniania za free sekretów swojej ciężkiej pracy… ale z drugiej strony np. Torvalds i spółka właśnie na udostępnianiu warsztatu wyszli niezgorzej. Anyway, przecięty seowiec natury RMSa raczej nie ma.