Zauważyliście? Winni kłopotów Grecji są – o ile akurat nie jesteś absolutnym przeciwnikiem tych oszołomskich teorii spiskowych, uznającym na drodze wyjątku, że kryzys grecki wywołali ci parszywi bankierzy – „Grecy”. Oczywiście, że „Grecy” po prostu brzmi krócej, niż „greccy politycy”, ale nie zawsze chodzi o skrót.
Jaka jest klisza i pierwsze skojarzenie ichniejszego utracjusza? Pastuch o skłonnościach lewackich [i ze skłonnościami do uprawiania „greckiej miłości” ze swoimi politykami ;)]. Pastuch, nauczyciel, od biedy jakiś członek związku zawodzącego. Raczej rzadko pierwsze skojarzenie to grecki jajogłowy, prawda? Za kryzys odpowiada przecież uczestnik „masowych protestów”, albowiem Grecy to naród leniwy, nepotyczny i do imentu zlewaczon [co oczywiście prawdą jest, aczkolwiek nijak nie sankcjonuje powyższej implikacji].
Tłumaczenie, że demokracja jest dobra, bo wymiana władzy odbywa się przy urnach, jest mydleniem oczu frajerom. Demokracja jest dobra, ale głównie dla bezkarnych złodziei, gwarantując im miękkie lądowanie niezależnie od wielkości przekrętu. W ustrojach mniej cywilizowanych – dla polityków, rzecz jasna – wymiana elit odbywa się na drodze dekapitacji prostej. Słyszał ktoś o poważnie artykułowanych postulatach powywieszania albo w najlepszym razie dożywocia dla sprawców całej greckiej ruchawki? Ja nie.