Zapiski rozwodnika.

Niedoczekanie Wasze… rozwodnika z linuksem.

Staż podobny, więc i sformułowanie uprawnione… Zaczęło się wengi wengi lat temu od jakichś paździerzowatych instalacji RH i usunięcia pamiętnego kiedyś błędu ze źle podlinkowaną jakąś biblioteką, z którego byłem dumny, jak nie wiem co. Potem [chyba potem] przyszedł GRAMPS, jeszcze później GIMP, przedostatnio rekompilowane po wielokroć darktable, i późniejszy Slackware, a finalnie Ubuntu rozgościło się na moim desktopie na dobre. W tzw. międzyczasie niekorzystanie z windowsa stawało się coraz łatwiejsze, z uwagi na wzrastającą ilość serwisów przeglądarkowych.

Zadecydowały trzy rzeczy: DaVinci Resolve, gry i poboczne aplikacje video. O ile DVR istnieje w pingwiniej wersji i pewnie dałoby radę to zainstalować, to jednak zwyczajnie brakuje mi na to czasu. Montaż niezawodowego filmu z urlopu z zeszłego roku zakończyłem dopiero gdzieś koło marca, a bawić się z instalacją parę godzin tylko dla świadomości, że wszystko, co potrzebne, mam pod linuksem, i dla skorzystania z tego sumarycznie parunastu-parudziesięciu godzin rocznie na stare lata już mi się nie chce.

Aplikacje video od Topaz Labs nie są może jakoś super używane, ale nawet głupia konieczność przełączania się pomiędzy systemami dokładała mi niewielką cegiełkę do ścianki niechęci ogarnięcia tego raz a dobrze. Tym bardziej, że wszystkie żywotne poświadczenia wciąż miałem zapisane na linuksie i zaraz i tak trzeba było resetować. Dość upierdliwe wyjście – choć przynajmniej w części z premedytacją; do niedawna jeszcze te drobne upierdliwości [np. dziesięciosekundowe opóźnienie przy bootowaniu] dokładałem samodzielnie, nie chcąc zbyt prosto przechodzić do windows. Nie przeczę, dało mi to przez te paręnaście lat w sumie chyba dość solidną wiedzę o unices, choć za eksperta żadną miarą się oczywiście nie uważam.

Gry – do tego wniosku doszedłem parę dni temu, ale to ostatecznie przelało czarę. Przez ostatnie parę lat nie grałem prawie w ogóle, za całość rozrywki starczał mi einstein i [dawno temu] cały pakiet bsdgames, z genialnym symulatorem wieży kontrolnej atc na czele. Rzeczywistość złapała mnie w miętkie z całkiem innej strony.

Bo niezauważalnie dla mnie tak się jakoś złożyło, że zatraciłem umiejętność odcinania się w odpoczynku, co stawało się coraz większym problemem – tym bardziej, że mój czas pracy rzadko kiedy kończy się już po wyjściu z biura. Coraz głupsze seriale czy TV nie przynosiły upragnionego resetu, do książek potrzebowałem odstać swoje u okulisty, a do [nadmiaru] alkoholu żywię jakiś taki zdrowy sceptycyzm… W zeszłym tygodniu zrekonfigurowałem tylko gruba i poprzenosiłem najważniejsze poświadczenia na Windows. Bo tak, jak wcześniej za niechęcią do Okien stała niechęć do mitrężenia czasu przy grach, tak ostatnio przyszła konstatacja, że oklapnięty z sił marnuję i tak czas przy einsteinie i na społecznościówkach [czasowo więc wychodzę tak samo dramatycznie], ale nie daje mi to już nawet żadnego poczucia odsapki.

I jak na razie powrót do Windowsa okazał się strzałem w dziesiątkę. Czasowo spędzam teraz porównywalnie tyle samo czasu przy Hitmanie, co wcześniej przy wspomnianych już pierdołach, ale za to po wstaniu od komputera mam dużo większe wrażenie wyczyszczonej głowy i skuteczniejszego relaksu. Okulista też już załatwiony, zatem całkiem teoretycznie wydaje mi się, że w październiku narodził się nowy ja. Świecie, nadchodzę!…

No i może film z tegorocznych wakacji uda mi się zmontować wcześniej, niż w marcu przyszłego roku. A żadnych VM nie będę instalował, przynajmniej na razie.

Ale żeby w pasjansa bez reklam nie można było zagrać bez wykupionego abonamentu?… Dajcie spokój, panie, kto to widział…

Jedna myśl w temacie “Zapiski rozwodnika.

Dodaj komentarz