Kwestia drobiazgów.

Swego czasu gdzieś zaćwierkały wróbelki, że wiele matek zdecydowanie zdecydowanych na zabicie dziecka nagle zmieniało w ostatniej chwili zdanie, gdy przed samą operacją pokazywano im ruchy dziecka na USG.

* * *

I myślę sobie, że gdyby zamiast „UE” zacząć mówić „Unia Niemiecka”, ewentualnie po prostu „IV Rzesza” [są oczywiście twierdzący, że inne prowincje również mają coś do powiedzenia… oczywiście szanujemy ich]… ze stabilności oceny i postrzegania rzeczywistości zostałoby u wielu pewnie tyle, co w pierwszym przypadku.

* * *

PS. Pomysł na notkę powstał paręnaście dni temu, częściowa zbieżność jej treści z najnowszymi ekscesami Sikorskiego jest czysto przypadkowa.

32 myśli w temacie “Kwestia drobiazgów.

  1. Co takiego jest w tym linku, że to niby ma być argument „za” [za czymkolwiek]? Bo ja tam widzę i federację, i konsultowanie budżetów z „Europą” i chęć rządzenia ową „Europą”, i wzmocnienie KE [zgadnij, czyim kosztem?], i ogólnoeuropejskie listy, i pozostawienie dla państw „NIEKTÓRYCH prerogatyw”, i cały ustęp poświęcony suplikacji do helmutów…

    Warto mieć jakiekolwiek argumenty, zanim zacznie się linkować, „bo tak”…

    Polubienie

  2. To teraz polecam przeczytać jeszcze raz, ze zrozumieniem. Jak już ktoś kiedyś powiedział, politykę zagraniczną można opierać tylko na realizmie. Realne jest to, że Niemcy są dziś jednym z liderów Europy – o czym właśnie Sikorski mówi w swoim wystąpieniu. Wypomina też Niemcom że jako praktycznie najwięksi beneficjenci integracji europejskiej niechętni są do roli lidera przemian.

    Wzmocnienie KE będzie zaś dobre dla wszystkich zainteresowanych.

    Polubienie

  3. Remigiusz: KE, jako forma rządu, ma formę wyłaniania podobną do rządu. Nie jest ciałem wybieralnym, ale wybory mają wpływ na jej kształt. Ograniczenie ilości członków KE powinno wpłynąć pozytywnie na poziom korupcji.

    Polubienie

  4. To teraz polecam przeczytać jeszcze raz, ze zrozumieniem.

    Czego nie rozumiem?

    Jak już ktoś kiedyś powiedział, politykę zagraniczną można opierać tylko na realizmie.

    Zieeeew. Parę lat temu nazywało się to „historyczna konieczność”. I też było „jedyną alternatywą”. Skończyło się podobnie – bo podpinając się do upadającego kolosa można skończyć tak samo, co najwyraźniej jest dla Ciebie podobną abstrakcją, jak suwerenność.

    Wzmocnienie KE będzie zaś dobre dla wszystkich zainteresowanych.

    Czym Cię tak ujęli, że nagle masz w d* wszystkie idee demokratyczne, o których tak mocno gardłowałeś, że nagle zaczynasz popierać KE, która z demokracją ma tyle wspólnego, co nic?

    Argumentów o wrodzonej wasalizacji nie chce mi się nawet wytaczać, bo najwyraźniej nie robią one na Tobie żadnego wrażenia.

    Polubienie

  5. No tak, ma wpływ. Najpierw głosując do Sejmu masz wpływ na to kto z Twojej okolicy zostanie posłem. Następnie ten poseł ma wpływ na to, kto zostanie odpowiednim ministrem. Następnie ten minister ma wpływ na to, kto zostanie komisarzem… Budzi to protest tylko u tych, którzy rozumieją progresję wykładniczą :/

    Polubienie

  6. Alternatywa jest tylko jedna ;). Ale poważniej: idziemy w stronę coraz silniejszej integracji europejskiej, bo od dwudziestu lat widać że jest to dla wszystkich korzystne. A jaką alternatywę proponujesz? NAFTA? Może strefa wolnego handlu z Białorusią?

    KE jest formą rządu. Możliwe że sposób jej wyłaniania ma swoje wady (chociaż widziałem znacznie gorsze systemy, np. wybory prezydenckie w USA), ale nie jest sprzeczny z demokracją.

    Polubienie

  7. Jest i owszem. Aktualny sposób jej wyboru jest jednak naturalny dla organizacji o typie unii. Możliwe że w przyszłości się to zmieni (kiedy się bardziej zintegrujemy, nie tylko instytucjonalnie, ale i społecznie). Sam też poparłbym taką zmianę.

    Polubienie

  8. Aby były skuteczniejsze w działaniu.

    To jest dosyć normalne, że na początku wszelkich unii (i to są historyczne fakty), elementy składowe bały się dominacji innych, w związku z czym wspólne instytucje były często tworzone z obsadą urzędniczą ponad potrzebę, tylko po to aby każdy mógł wstawić swojego, tak aby patrzył na ręce innym. Z czasem, kiedy postępowała integracja społeczna i spadała wzajemna nieufność, ten nadmiar był likwidowany. W tej chwili jesteśmy w tej pierwszej fazie, a chodzi o to aby przejść do drugiej.

    Polubienie

  9. @lRem: a na cholerę Ci demokratyzacja, skoro na mocy powszechnych list europejskich do wyboru dostaniesz jakiegoś lewaka z Francji, zainteresowanego walką z odradzającym się faszyzmem i przemysłowca z Zagłębia Ruhry, który będzie zainteresowany przeniesieniem przemysłu ciężkiego w inny euroregion… np. do Ciebie [gdziekolwiek jesteś].

    AdamK: dyskusję z Tobą kończę, bo spieranie się z pseudoargumentacją typu „integracja jest OK, PONIEWAŻ federacja jest konieczna” zarówno przerasta moje możliwości, jak i poważnie dewastuje mój plan dnia. Tym bardziej, że do podnoszonych przeze mnie zarzutów ani raczyłeś się odnieść, a de facto cała dyskusja obraca się dokoła linku, który – odrzucając Twoje insynuacje – nie wnosi niczego, co podważałoby zasadność zarzutów z notki.

    Polubienie

  10. @torero: ja nie twierdzę że federacja jest konieczna, tylko dobra dla wszystkich zainteresowanych. Widać to choćby po danych makroekonomicznych. I to nie są insynuacje, tylko fakty. Podniosłeś zarzut że działania Sikorskiego spowoduję przekazanie kompetencji krajowych do UE. To nie jest zarzut – i ja się z tym zgadzam, o tym mówił Sikorski. Różnimy się tylko co do oceny: ja twierdzę że jest to pozytywna zmiana, co Ty twierdzisz, wprost nie powiedziałeś, ale zakładam że jestes temu przeciw.

    Polubienie

  11. @torero: ja nie twierdzę że federacja jest konieczna, tylko dobra dla wszystkich zainteresowanych.

    Ale właściwie na jakiej podstawie tak twierdzisz? Powołujesz się na jakieś dane makroekonomiczne, co pominę milczeniem [w jakiejż to unii jest Singapur, państwa BRIC czy Ameryka Łacińska chociażby?], IGNORUJĄC całkowicie fakt, że aktualnie miliardowe straty podatników i budżetów, czyli właśnie to, co tak uwielbiany Sikorski nazywa ostatecznym kataklizmem] wynikają WŁAŚNIE Z IDEI FEDERACJI, której wspólna waluta jest integralnym elementem.

    Wylicz ogół strat, spowodowanych do tej pory wprowadzeniem eurozony. Wtedy dopiero porozmawiamy o ekonomii.

    Pokaż mi proszę model ekonomiczny wykazujący, że w przyszłości integracja okaże się korzystna dla UE w porównaniu z paneuropejską strefą wolnego handlu [bo chyba masz mnie za kretyna, jako alternatywę wskazując tylko albo oddalającą się NAFTA, albo Białoruś].

    Last but not least: jeśli pozbawianie suwerenności w takiej formie, jak proponuje to Sikorski, uważasz za pozytywną zmianę, to jak wspomniałem, nie mam Ci w tej materii niczego więcej do powiedzenia.

    Polubienie

  12. @lRem

    Czytałeś?

    Im więcej włazy przekażemy instytucjm eurpejskim, tym większą legitymizacjęemkratyczną pwinny uzyskad. Drakoskie uprawienia  nazrwania bużetówkrajwych pwinny byd wyknywane tylk w przumieniu z Parlamentem Eurpejskim.

    Krzaczki w prezencie.

    Polubienie

  13. „że wiele matek zdecydowanie zdecydowanych na zabicie dziecka nagle zmieniało w ostatniej chwili zdanie, gdy przed samą operacją pokazywano im ruchy dziecka na USG.”

    To zdanie ma mniej więcej tyle sensu co samo „zdecydowanie zdecydowanych”

    Polubienie

  14. Koszty euro?. Ok.

    Zwiększenie hasndlu e eurozonie od 3% do 14% (zależy jak liczyć):

    Kliknij, aby uzyskać dostęp ecbwp594.pdf

    http://papers.ssrn.com/sol3/papers.cfm?abstract_id=1079383
    Zwiększenie inwestycji w strefie euro (w pierwszysch 4 latach o 20%):
    http://www.webcitation.org/5njSL0hxe
    Znaczne zmniejszenie ryzyka w handlu poprzez zniesienie kosztów wymiany walut:
    http://www.sciencedirect.com/science/article/pii/S0927539806000363

    itp. itd. tylko że zamiast strat, jakoś zyski mi wychodzą 😉

    Singapur jest choćby w APEC. Jest też państwem o bardzo szczęśliwym położeniu geograficznym i to jest jego główna mocna strona. BRIC to państwa rozwijające się, i takim państwom najłatwiej o szybki rozwój przy bogatych kontrahentach. Ameryka Łacińska podobnie. Wszystkie te państwa są w różnych mniej lub bardziej formalnych zrzeszeniach handlowych.

    I nie trzbea tu modelu, wystarczy spojrzeć na fakty, np. wzrost wymiany handlowej wewnątrz i na zewnątrz UE.

    Co do pozbawienia suwerenności: czy naprawdę aż takie istotne jest gdzie przyklepują budżet, w Warszawie czy w Brukseli? Bo ‚oni’ nam zabiorą? Jak się tak rozumuje dzieląc na ‚naszych’ i ‚onych’ to rozumiem że się integracja nie podoba.

    Polubienie

  15. itp. itd. tylko że zamiast strat, jakoś zyski mi wychodzą 😉

    Nie przejmuj się, to jest uleczalne.

    Odejmij efekty „kryzysu dłużnego”.
    I uspokój Niemców, bo zdaje się, że mają do ECB jakieś pretensje, bez wątpienia nieuzasadnione.
    Przeczytaj sobie choćby http://tomaszcukiernik.pl/artykuly/artykuly-wolnorynkowe/euro-pograza-gospodarke-slowacji/

    Znaczne zmniejszenie ryzyka w handlu poprzez zniesienie kosztów wymiany walut:

    Bullshit, „zmniejszenie ryzyka” to po prostu zmniejszenie odchylenia standardowego od bilansu operacji handlowych. Jak chcesz mieć pewne, ale małe zyski, i zerowe straty, to idź na etat, a nie pchaj się do biznesu. Bo podana przez Ciebie kwota to po prostu zmniejszenie potencjalnych strat, ale i potencjalnych zysków handlujących z zagranicą.

    Singapur jest choćby w APEC.

    APEC jest federacją?

    Jest też państwem o bardzo szczęśliwym położeniu geograficznym

    Hahahaha!… Bo jak wiadomo Polska nie jest krajem tranzytowym we wszystkich możliwych kierunkach i leży ogólnie na peryferiach.

    BRIC to państwa rozwijające się, i takim państwom najłatwiej o szybki rozwój przy bogatych kontrahentach. Ameryka Łacińska podobnie.

    A Polska niby nie jest na dorobku?

    Wszystkie te państwa są w różnych mniej lub bardziej formalnych zrzeszeniach handlowych.

    Ale NAFTA najwyraźniej Cię bawi. Pomimo faktu, że bez konieczności zrzekania się czegokolwiek zyskujemy dostęp do z grubsza porównywalnego rynku, z poprawką na niemożność przewiezienia tego towaru… oczywiście używanym volkswagenem.

    Aha, no i należymy do CEFTA.

    I nie trzbea tu modelu, wystarczy spojrzeć na fakty, np. wzrost wymiany handlowej wewnątrz i na zewnątrz UE.

    Wspomniane przez Ciebie fakty są konsekwencją strefy wolnego handlu, czemu i ja przyklaskuję.

    czy naprawdę aż takie istotne jest gdzie przyklepują budżet, w Warszawie czy w Brukseli?

    Owszem. Oddaj mi swoje zarobki, przeliczę i Ci zwrócę po pobraniu opłaty manipulacyjnej. Przecież wiem lepiej, jaki podział będzie dla Ciebie lepszy. Albo uprzejmie przestań pierdzielić androny.

    Aha. W Brukseli to tylko budyneczki stoją, budżet uchwalają w Berlinie:
    http://www.zerohedge.com/news/ireland-germany-our-new-master

    Jak się tak rozumuje dzieląc na ‚naszych’ i ‚onych’ to rozumiem że się integracja nie podoba.

    Ale tak dokładnie to w którym momencie wyłącza Ci się ten kliniczny euroentuzjazm? Jak zostawiasz portfel z tyłu autobusu, bierzesz 2 zł i idziesz do kierowcy kupić bilet, czy dopiero jak podczas wyjazdu na urlop zostawiasz otwarte mieszkanie, bo przecież człowiek jest dobry z natury?…

    A może Ci się nigdy nie wyłącza? Straszniem ciekawy, poważnie.

    Polubienie

  16. @torero

    Określenie „zdecydowanie zdecydowanych” to pleonazm,
    określenie „chyba zdecydowany” to oksymoron,
    a określenie:
    ” wiele matek zdecydowanie zdecydowanych na zabicie dziecka nagle zmieniało w ostatniej chwili zdanie, gdy przed samą operacją pokazywano im ruchy dziecka na USG”
    to sofizmat, dość prymitywny zresztą …

    Polubienie

  17. Sofizmat? Gdzie? Po prostu relacja pewnego, gdzieś zarejestrowanego spostrzeżenia. A przymiotnika „prymitywny” sam używam również bezzasadnie wtedy, gdy nie podobają mi się tezy oponenta…

    Polubienie

  18. „Sofizmat? Gdzie? Po prostu relacja pewnego, gdzieś zarejestrowanego spostrzeżenia.”

    To nie można relacjonować w sposób sofistyczny? 😉

    Nazywanie aborcji (bo chyba to miałeś na myśli) morderstwem jest sofizmatem. Płód to płód i w czesnym etapie rozwoju nie wykazuje żadnych cech ludzkich. A właśnie określenia typu „zabijanie nienarodzonych dzieci” ma sugerować, że jest inaczej.

    A prymitywny, bo bazuje na emocjach. Do tego określonego rodzaju ludzi, mających skłonność do prostego pojmowania świata – w sposób zero-jedynkowy.

    „A przymiotnika „prymitywny” sam używam również bezzasadnie wtedy, gdy nie podobają mi się tezy oponenta…”

    Hmmm…

    Polubienie

  19. Nazywanie aborcji (bo chyba to miałeś na myśli) morderstwem jest sofizmatem. Płód to płód i w czesnym etapie rozwoju nie wykazuje żadnych cech ludzkich.

    Większej bzdury dawno tutaj nie czytałem. Oczywiście, że wykazuje. I oczywiście, że powołujesz się na jakąś pseudodefinicję, która dziwnym trafem nie obejmuje płodu właśnie [masz, co chciałeś].

    A właśnie określenia typu „zabijanie nienarodzonych dzieci” ma sugerować, że jest inaczej.

    Nienienie, to określenie „aborcja” sugeruje, że to jeszcze jeden zabieg, równy czemuś, co robi się ad hoc u kosmetyczki.

    A prymitywny, bo bazuje na emocjach. Do tego określonego rodzaju ludzi, mających skłonność do prostego pojmowania świata – w sposób zero-jedynkowy.

    Bacz, żebyś któregoś dnia prymitywnie się nie zakochał, bo będzie Ci głupio – jeśli rzecz jasna stać Cię wtedy będzie na odrobinę logiki i obiektywną ocenę swojego postępowania…

    btw. I cytuj od >

    Polubienie

  20. Możesz wymienić cechy ludzkie, tzn. takie, które odróżniają człowieka od zwierząt i wymienić, które z nich wykazuje płód w czesnym etapie rozwoju?

    p.s.

    Używanie argumentów typu ad personam na ogół oznacza brak argumentów merytorycznych 😉

    Polubienie

  21. lRem mnie wyręczył, dzięki. btw. co Ty z tym czesnym etapem rozwoju? Za pierwszym razem mogła to być literówka, za drugim… masz jakieś zatory płatnicze na studiach? 😉

    Wskażesz mi jakieś użyte wobec Ciebie argumenty ad personam? Bo, uprzedzając, zasugerowanie wyobrażenia Ci stanu zakochania ani nie jest / nie powinno być dla Ciebie obraźliwe, ani też nie przypisuje Ci żadnych cech – poza leciutkim imputowaniem Ci heteroseksualności, ale do kroćset to chyba nie obelga?…

    Polubienie

  22. @Irem

    To bądź łaskaw wymienić geny w ludzkim genomie, które stanowią o człowieczeństwie.

    Mogły by to być np. geny ASPM, pamiętaj tylko, że jeżeli informację o nich możemy znaleźć np. we włosie, to idąc Twoim tokiem rozumowania albo unikasz fryzjera, albo jesteś mordercą 😉

    Można oczywiście założyć, że człowieka odróżnia od zwierzęcia dusza a otrzymuje on ją w chwili poczęcia, ale to tylko założenie poparte tylko i wyłącznie światopoglądem. Każdy ma prawo do swojego światopoglądu ale też nikt nie ma prawa do monopolu na światopogląd.

    Ciekaw jestem też co masz na myśli pisząc zgodny genom. Genom wszystkich stworzeń jest w większości zgodny.

    Zresztą czyj genom ma mieć płód ludzki jak nie człowieka?

    To oznacza, tylko że płód ma zawartą informację o tym jakie będzie posiadał cechy człowiek, który z niego powstanie

    @torero

    Wszelkie kierowanie dyskusji na rozmówcę a nie na treści jakie głosi powyższy może zostać uznane za argument ad personam

    Polubienie

  23. @lRem: ależ oczywiście, że mogą – i dlatego też napisałem, że sugestia możliwości zakochania się bkra imputuje mu heteroseksualność w stopniu ledwo lekkim 🙂

    To bądź łaskaw wymienić geny w ludzkim genomie, które stanowią o człowieczeństwie.

    Nie ma takich, zatem faktycznie płód nie jest człowiekiem! Ale zaraz… w takim razie oznacza to, że my też nie jesteśmy ludźmi. Oł siet.

    [Bez dalszych wyróżników proszę. Chciałeś jeden wyróżnik, dostałeś jeden wyróżnik, znaczy przegrałeś].

    Dzisiaj niestety nie mam czasu na zabawne utarczki słowne, więc krótko: człowieczeństwo [mówię tu o momencie jego nabywania] zależy od przyjętej definicji. Moja definicja wskazuje na moment poczęcia. I na tym zakończmy tę żenującą konwersację, albowiem próba robienia mi wykładu z pojęć erystycznych, połączona z niedostrzeganiem tego faktu, raczej słaba jest.

    Wszelkie kierowanie dyskusji na rozmówcę a nie na treści jakie głosi powyższy może zostać uznane za argument ad personam

    Do dwóch razy sztuka. Nie napisałem, że jesteś parchaty ani że głosowałeś na PO, tylko zaproponowałem eksperyment, polegający na wyobrażeniu przez Ciebie samego siebie w stanie raczej ogólnie akceptowalnym przez społeczeństwo i grzecznie spytałem, czy będąc w tym stanie mógłbyś zgodzić się sam ze sobą w ocenie swojego postępowania. Manewr erystyczny tożsamy na gruncie zasady z pytaniem, czy ulubiony przez Ciebie racjonalista w momencie zakochania zostałby również przez Ciebie uznany za klinicznego idiotę.

    Polubienie

Dodaj komentarz