A ściślej: pedofilia a „ruchy kobietowyzwoleńcze”.
- Same feministki twierdzą, że – ogólnie mówiąc – ich ruch powstał na znak sprzeciwu wobec „męskiego przywództwa”, aka społeczeństwa patriarchalnego, itp. Odnosić się do tych rewelacji wyjątkowo dzisiaj nie zamierzam, odnotowuję tylko fakt.
- Wciąż zdroworozsądkowo – wobec każdej sytuacji niekomfortowej istnieją trzy wyjścia: akceptacja, ucieczka i walka. Logicznym jest więc, że w męskiej populacji „doświadczającej feminizmu” [niekoniecznie żonatej] niezerowa jej część szukać będzie ucieczki „w nieporadność”, przy czym czysto matematycznie – im większa populacja, tym więcej owych „uciekających”.
- Odsetek „słodkich idiotek” albo po prostu zwykłych kobiet, stanowiących naturalną przystań dla „uciekających w nieporadność” [uciekamy do tego, czego nam brakuje – widział ktoś pantoflarza, tłamszonego przez żonę, uciekającego w ramiona kochanki, też biorącej go pod but? Nie? Dziękuję za uwagę. Przypadki medyczne pomijamy.] zmniejsza się wskutek tejże propagandy, przesunięcia społecznych granic akceptacji, etc., etc.
- Natura vacuum abhorret. W sytuacji, w której populacja „kobiet zwykłych” pozostaje odwrotnie proporcjonalna do populacji „kobiet wyzwolonych”, logiczny kierunek rozwoju zdarzeń może być tylko jeden. Dziękuję za uwagę.
Od pewnej dyskusji z Cichym zmądrzałem na tyle, żeby nie wystawiać się na bezsensowny strzał semantyczny [boć przecież żaden inny!] i nie nazywać tego zjawiska „winą feministek”. Owszem, winy w tym nie ma – w rozumieniu prawa karnego. Żaden sąd nie weźmie najprawdopodobniej pod uwagę żoninej megierowatości jako okoliczności łagodzącej dla faceta, kolekcjonującego zdjęcia dzieci. Ale związek przyczynowo – skutkowy pomiędzy bardzo szeroko rozumianym feminizmem a pedofilią pozostaje.
Katolicyzm a pedofila:
1. Stałym elementem nauki Kościoła jest zakaz seksu pozamałżeńskiego (a nawet w małżeństwie – antykoncepcji).
2. Wobec każdej sytuacji niekomfortowej istnieją trzy wyjścia: akceptacja, ucieczka i walka. Logicznym jest więc, że w męskiej populacji „doświadczających katolicyzmu” niezerowa jej część szukać będzie ucieczki.
3. Odsetek „wyzwolonych kobiet”, stanowiących naturalną przystań dla uciekających, zmniejsza się wskutek propagandy, przesunięcia granic akceptacji itd.
4. W sytuacji, w której populacja „kobiet wyzwolonych” pozostaje odwrotnie proporcjonalna do populacji „kobiet zwykłych”, logiczny kierunek rozwoju zdarzeń może być tylko jeden.
Oczywiście nie oznacza to winy katolików w rozumieniu prawa karnego. Ale związek przyczynowo – skutkowy pomiędzy bardzo szeroko rozumianym katolicyzmem a pedofilią pozostaje.
Wierzę, że teraz bez trudu zauważysz co najmniej kilka idiotyzmów, które popełniłeś w notce – i na tym litościwie poprzestanę.
PolubieniePolubienie
Analogia na siłę i do bani. Weź się bardziej wysil.
1. Katolicyzm w zasadzie jest „opcją”, aktem woli. A nawet w przypadku akceptacji – z implementacją bywa przeróżnie. Ze społeczeństwa wypisać się nie możesz, wola nie ma tu nic do rzeczy.
2. W większości przypadków NAWET JAWNA [a przecież jawna jest zwyczajnie niepotrzebna] kontestacja katolicyzmu poza jakimiś małymi wioskami nie grozi niczym, o ile masz jakiekolwiek cojones. Kontestacja społeczeństwa w tym przypadku grozi wszystkim, od dezaprobaty mainstreamowej na ustawodawstwie karno – skarbowym skończywszy.
3. Jeśli katolickie normy w tym względzie okazują się dla kogoś nie do przejścia, „wystarczy je zwyczajnie złamać” i „po kłopocie”, ergo „wentyl bezpieczeństwa” jest dużo elastyczniejszy, niż zdaje się sugerować Twoja naciągana analogia. Rekonfiguracja „krajobrazu z feministką” jest dużo trudniejsza do realizacji, jeśli w ogóle.
4. Śmiem twierdzić, że odsetek mężczyzn, „doświadczających katolicyzmu” na własne życzenie jest o parę rzędów wielkości większy, niż „doświadczających na własne życzenie feminizmu”, więc i skala zjawisk [if any] jest nieporównywalna. Nie zapominaj o starej prawdzie, że co do zasady po ślubie zmieniają się kobiety, a nie mężczyźni.
PolubieniePolubienie
Facet, czy Ty na serio próbujesz mi wmówić, że katolicyzm w Polsce ma mniejszy wpływ na społeczeństwo (o prawie nie mówiąc), niż feminizm? Jeśli tak, to zmień dilera, bo ten komentarz jest jeszcze bardziej absurdalny niż sama notka i moja jej parodia.
PolubieniePolubienie
Ależ facet, niczego nie zamierzam zmieniać. Czy mógłbyś doprecyzować cytatem swojego jakże błyskotliwego chochoła? Sugeruję lekturę p. 4 w moim komciu i zaprzestanie głoszenia andronów.
PolubieniePolubienie
Cały ten komentarz obraca się wokół „opcjonalności” katolicyzmu, przeciwstawionej opresji feminizmu, tak jakby katolicyzm egzystował w próżni, a tylko feminizm w społeczeństwie – czy naprawdę muszę tłumaczyć, czemu jest to absurd?
PolubieniePolubienie
Coś może być na rzeczy, bo to co napisałeś dobrze tłumaczy upodobania księży. Tylko chyba jednak w przypadku feministek skala nie ta.
PolubieniePolubienie
Panowie, prośba techniczna: zechciejcie skanalizować Wasz jaskrawo widoczny butthurt w oparciu o coś więcej, niż tylko „a u Was biją Murzynów”, ustaliwszy wprzódy, czy faktycznie biją, bo każdy z Was twierdzi coś innego 😀
PolubieniePolubienie
Zarówno notka, jak i Twoje komentarze są _wrong on so many levels_, że mógłbym kilka ekranów zapisać, wyliczając wtopy. Niestety nie chce mi się. Może kiedyś wykorzystam ten wpis jako modelowy przykład w notce o błędach w rozumowaniu (mam taką w planach od dawna), ale póki co musisz radzić sobie sam.
PolubieniePolubienie
@Cichy: jak na razie to Twoja polemika ze „złem on so many levels” polega na a) wyciągnięciu chybionej analogii, b) postawieniu chochoła tak bezczelnego, że zęby bolą, c) podsumowaniu mojej notki w sposób, który można określić mianem dowolnym, tylko nie „sensownym”, d) zmuszaniu mnie do polemiki z Twoimi analogiami wyjętymi nie wiadomo skąd. Jeśli na podstawie takich „kontrargumentów” zamierzasz obalać cokolwiek, to już idę po popcorn 😛
PolubieniePolubienie