Radość tworzenia.

Od webdesignu zawsze mnie odrzucało. Jednostronnie, naprawdę się starałem. Niestety, z homeopatyczną ilością talentu graficznego same umiejętności wystarczą do stworzenia grafiki ledwo z grubsza poprawnej technicznie, a to za mało. Na późniejszym etapie doszedł jeszcze jeden problem: standardy. Nie lubię korporacji, a wynikająca stąd „człowiekoorkiestrowatość” skazywała[by] mnie na nieustanne analizowanie interpretacji jakiegoś zapomnianego przez świat i Erica Meyera selektora w IE pre-alpha v. 6.4256 build 23439.34c. Nie napiszę, że odbiłem się od tematu, bo termin „odbicie” sugerowałby pewną energię zderzenia. Po prostu pouczyłem się, czego mi było trzeba, i zająłem się czymś innym.

Do tego wtorku [?].

* * *

Za zrobienie strony powiedzieli mi coś pomiędzy 5-10k. Trochę drogo. Owszem, pojawiły się i wyceny za 800 zł, ale znając swoje pieniactwo [prezentowane marketingowo na zewnątrz jako dążenie do doskonałości…] nie było technicznej możliwości, żebym na takim pieniądzu z niczego nie podejrzewającym nieszczęśnikiem stanął finalnie. Licencję na windu kupiłem – tylko po to, żeby po postawieniu czegokolwiek uświadomić sobie, że interfejs ogólnie, a koncepcja „zarządzalnej strony” CMS szczególnie nie przemawia do mnie za grosz [nie mówiąc o tym, że nie mogłem znaleźć ładnego tematu], a dodatkowo automagiczne przeniesienie strony statycznej na RWD w ogóle nie zdaje egzaminu. Być może zresztą wspomniane windu do tego się nadaje [zdaje się, że widziałem tam jakieś LESSy/bootstrapy, choć głowy nie dam], niemniej odpalanie web interfejsu po to, żeby wyedytować CSS, wydaje się być niespecjalnie użytecznym featurem.

Potrzeba matką wynalazków; nie wiedzieć kiedy wpadło mi w łapy Foundation. Przez moment zastanawiałem się jeszcze nad bootstrapem, ale nie pamiętam już, co zadecydowało na jego niekorzyść – patrząc z dzisiejszej perspektywy, zapewne jakiś całkowicie niemerytoryczny szczegół.

Początki – tradycyjne. Próba zrobienia jakiegoś carousela, projekt optycznie ciążący ku górze i kolejny atak furii. Dociśnięty do ściany [wszystkie projektowane ścieżki rozwojowe naszej fabryczki mają na początku stronę, która wreszcie nie spędzałaby mi snu z powiek], w błysku geniuszu pomyślałem sobie o white page design.

Kompozycja notki, po rozpoczęciu poprzedniego akapitu od „początki – tradycyjne” nie pozostawia mi wielkiego wyboru – w tym miejscu nad miasteczkiem musi wzejść słońce, bohater dostaje dziewczynę, a całość kończy się szczęśliwie i optymistycznie. Dość powiedzieć, że w jakichś 70% mam wreszcie projekt, który przetrwał czterokrotną próbę porannej weryfikacji estetycznej, co jest u mnie ewenementem. Skończyłbym to już dawno, gdyby nie chęć dopieszczenia template’u, wyrosła ze zdumiewająco niewielkiej ilości czasu, poświęconego na etap projektu i realizacji graficznej. Robię i18n, rzeźbię templatki w php i tylko czekać, aż zupełnie niechcący stworzę własny text-based CMS.

I chyba właśnie to było nieuświadomioną przeszkodą. Sytuacja, w której zamiast zastanawiać się nad spozycjonowaniem każdego elementu co do piksela [razy ilość „standardów”…], mogę faktycznie zająć się detalami layoutu, okazała się być zbawienna. Umiejętności graficznych od tego mi nie przybyło, ale uwolniony od konieczności projektowania na poziomie niższym, niż siatka, pracuję zupełnie inaczej. Wychodzi na to, że o ile nie mam nic przeciwko grzebaniu w czystym HTML/CSS, gdy trzeba zmienić kolor czy dodać border, o tyle „niskopoziomowość” każąca cały projekt tworzyć na poziomie niższym, niż siatka, zdecydowanie nie jest dla mnie – a z kolei wspomniany grid jakimś magicznym sposobem sprawia, że ból niedostatku talentu graficznego jest mniej dojmujący, niż mi się dotychczas wydawało. I to jest chyba największa niespodzianka, zanotowana przy tej okazji.

Gdyby jeszcze całość działała na cholerstwie pn. IE8, byłbym w siódmym niebie. Ale i tak jest wyśmienicie.

8 myśli w temacie “Radość tworzenia.

  1. U mnie kierownictwo cmoka nad Bootstrapem. Bo samo potrafi w tym coś zrobić. Ja mimo koślawej znajomości CSS robię layouty na podstawie gridów z display: inline-block;

    Polubienie

  2. A ja nadal zupełnie nie rozumiem, o co chodzi z tymi wszystkimi CMS-ami. Na czym polega problem, który one starają się rozwiązać? Powiem Wam, na czym. Ten problem nazywa wtórny analfabetyzm. Użytkownik komputera odczuwa odruch wymiotny lub w najlepszym mieszaninę nienawiści i nabożnego lęku, widząc na ekranie konsolę tekstową lub niesformatowany tekst w edytorze. Użytkonik musi mieć obrazki, GUI i koniecznie WYSIWYG.

    Osobiście zdecydowanie wolę napisać HTMLa i CSSa, obejrzeć wynik w przeglądarce, podrasować, poprawić, odświeżyć stronę i tak dalej. Mam całkowitą i precyzyjną kontrolę nad każdym drobnym detalem, a nie tylko nad tym, nad czym jaśnie oświecony twórca narzędzia uważał, że powinienem mieć. Oba języki są proste niczym konstrukcja cepa i nawet nie trzeba ich specjalnie dobrze znać. Wystarczy otwarta strona z dokumentacją, w której na bieżąco sprawdzasz, co i jak się robi.

    Nie mówiąc już o tym, że ostatnio raczej nie piszę czystego HTMLa, a szablony pod generację stron dynamicznych…

    Pracuję w ten sposób od lat i nigdy nie narzekałem na efektywność. A zdarzało mi się robić strony w jakichś przedpotopowych Pajączkach, czy nawet w Wordzie, nie powiem.

    Polubienie

  3. @Świętomir: mam wrażenie, że mieszasz CMS i frameworki CSS. Od pierwszych zdecydowanie mnie odrzuca, ale notka w większej części jest o drugim typie narzędzia i tej wersji będę się trzymał. Nie bardzo widzę oszczędność czasu w sytuacji, kiedy zamiast zamiany np. <div class=”small-12 columns”> na <div class=”small-12 large-8 columns”> musiałbym wszystko przeliczać co do piksela razy ilość viewportów razy różnice w silnikach renderujących.

    Polubienie

  4. Tak, napisałem o CMS-ach. Frameworków CSS w zasadzie nigdy nie używałem. Nigdy też nie widziałem specjalnego powodu, by zacząć. Zasadniczo nie lubię polegać na cudzym kodzie bardziej niż to konieczne, chociaż nie przeczę, że nieraz jest to bardzo wygodne. Ale kod, którego sam nie napisałem, to kod trudny w modyfikacji i potenclanie zepsuty. :p

    Polubienie

  5. Właśnie dokładnie przez tę oszczędność czasu zaraz będę musiał poświęcić mnóstwo czasu na czytanie i zrozumienie JavaScriptowej biblioteki DataTables, której ktoś kiedyś postanowił użyć w miejscu, które właśnie przyszło mi zmodyfikować. Bleh.

    Polubienie

Dodaj komentarz