– Świetny pomysł, naprawdę! Ale niestety sam nie mogę podjąć decyzji, muszę skontaktować się z dyrektorem i zaprosimy państwa na spotkanie, na którym omówimy szczegóły.
– To kiedy mam się skontaktować?
– Nie trzeba, naprawdę. Złapię dyrektora jutro i zadzwonię do pana już jutro, naprawdę nie trzeba sobie robić kłopotów.

Było to półtora tygodnia temu, czyli licząc samymi tylko dniami roboczymi jakieś siedem – osiem jutrów. Od tego czasu sam dzwoniłem trzy razy, dwukrotnie robiąc dłuższe przerwy. Bo przepraszał i naprawdę miał oddzwonić, ale nie zdążył się skonsultować się, naprawdę sami damy znać, bo to rewelacja. Za każdym razem nieodmiennie zachwycony i perspektywy roztaczający.

Chędożony wsobnie od tyłu, do urzygu coraz bardziej prowincjonalnie uprzejmy, utaplany po czubki włosów w sosie autozachwytu CK grajdoł. Czasem mam wrażenie, że jedyne, co mnie tu jeszcze trzyma, to estetyka.

4 myśli w temacie “

  1. @jnk: o tym to ja wiem… tyle, że to nie była propozycja negocjacji, tylko współpracy. To raz.

    Nie wiem, co ma z tym wspólnego ten Malezyjczyk. To dwa.

    A dorośli ludzie mówią po prostu „tak, tak, nie, nie”. A co nad to jest, ode złego jest i dowodzi olewania rozmówców. To trzy.

    Polubienie

Dodaj komentarz