Są rzeczy w niebie i na ziemi, o których ani się śniło waszym fizjologom.
Niby paręnaście lat przepracowanych we wdrożeniach do CV z czystym sumieniem wpisać mogę. Niby w trakcie tych lat coś średnio koło połowy etatu – obok wdrożeń czy helpdeski, w pewnym momencie nawet pełnoetatowo – zajmowało mi kodzenie. Niby po końcu tej przygody nigdy z kodowaniem – niechby i okazjonalnym – nie rozstawałem się na dłużej. I nie, że jako programista HTML, a przynajmniej: nie tylko. Ba, nawet obiektowo! Raz okazjonalnie C++, tu i ówdzie python, gdzieniegdzie php, parę stubów w tym i owym…
Ale dopiero dzisiaj popełniłem pierwszy raz obsługę wyjątku. Ever. Z przerwą na „Ojca Mateusza” i któryś odcinek drugiej serii „Belfra” nie wychodzę z szoku od siedemnastej trzydzieści. Nieogarnialne.
NIe znam Belfra, ale podobno 2 sezon to kaszana.
PolubieniePolubienie
E tam, niezgorszy jest. Inna rzecz, że mój gust filmowy koło wzorowego nawet nie przemknął…
PolubieniePolubienie
No to trochę specyficzne wymagania/zastosowania miałeś. Cokolwiek co łączy się po sieci i musi dać gwarancję wykonania, nawet celem zgłoszenia błędu, wymaga obsługi wyjątków. Ja musiałem w Perlu obsłużyć, wieki temu.
PolubieniePolubienie
@Rozie: Pewnie prowokacja. 😉
PolubieniePolubienie
Żadna prowokacja. W kwestii kodu stricte sieciowego albo przychodziłem na gotowe i obsługa wyjątków była zaszyta niżej, albo rzeczy, które pisałem, to były w większości albo parsery, albo procedury przy już istniejącym połączeniu, albo rzeczy przed-sqlowe (kto normalny pisał masowo obsługę wyjątków w obsłudze dbfów Clipperowych? :D).
PolubieniePolubienie