O defekacji w ujęciu historycznym.

Ktoś tutaj ściemnia.

Włócząc się nie od dzisiaj po różnych zamkach i czytując nie od dzisiaj książki historyczne i parahistoryczne dowiedzieć się można, iż do czasu wynalezienia kanalizacji możni tego świata fenyv cb xągnpu i gdzie popadnie, a w momencie zapełnienia się, kehm, dotychczasowych rezerwuarów zmieniali po prostu komnatę [ci ubożsi] albo wręcz pałac [ci bogatsi].

Podczas zeszłotygodniowego pobytu we Włoszech przestałem jakoś to kupować. Nawet nie dlatego, że panuje tam niemożebny syf.

Bo z grubsza w tym samym czasie istniały już przecież miasta, gdzie ów problem – pomimo braku kanalizacji – rozwiązywano połowicznie i drastycznie, ale jednak. Mieszczanie [zapewne straszni] nie zmieniali przecież lokali jak wielmoże, tylko hardkorowo, acz skutecznie wylewali nocniki wprost na ulicę [przed czym przechodnie bronili się krzykami „Idzie się! Idzie się!”] Tak samo chłopi, idąc za chałupę i nie zmieniając co kwartał swoich czworaków.

Koncepcje więc już istniały. A nawet, gdyby w jakiś sposób były one „ponad wielmożów”, tych ostatnich powinna przywrócić do pionu ekonomia. Koniec końców nowy pałac parę grzywien jednak kosztował.

Kropkę nad „i” postawiła jedna tabliczka w którejś komnacie florenckiego Palazzo Vecchio, którą to komnatę opisywano jako siedliszcze jakiejś infanfki czy innej księżniczki. Jak to tak, to jedni mogli spędzić połowę życia w jednej komnacie [przepięknie zresztą udekorowanej], a reszta po defekacji okolicy zmieniała co i rusz okolicę? W czasach, kiedy nie było jeszcze Orbisu, o Airbnb nie mówiąc? W czasach, gdy już nawet o porządek w stajniach dbali stajenni?

Opowieści dziwnej treści o częstych przeprowadzkach wielmożów musiały więc zostać wyssane z brudnego palca, najprawdopodobniej jakiegoś socjalisty. Albo nie ma tego nawet w oficjalnej historiografii, a ja miałem słabych nauczycieli. Ale raczej to pierwsze.

6 myśli w temacie “O defekacji w ujęciu historycznym.

  1. W zamkach także sobie radzili, żeby załatwić się „na zewnątrz” nie koniecznie wychodząc. https://pl.wikipedia.org/wiki/Gdanisko
    Podobne rozwiązania łącznie z mniejszymi „kibelkami” umieszczonymi w komnacie sypialnej widziałem w zamkach w Anglii i Irlandii.
    Wydaje mi się, że zjawisko przenoszenia dworu z powodu smrodu pojawiało się, ale nie było tak, że wszyscy i co chwila. To raczej jednostkowe przypadki o których się mówi no bo dobra anegdota nie jest zła. 😉

    Polubienie

  2. Cześć Torero! Ja myślę że te opowieści mogą dotyczyć konkretnie Francuzów, jak wiadomo wymyślili perfumy więc są pierwszymi podejrzanymi jak idzie o tuszowanie smrodu, nie? Zresztą właśnie Francji dotyczą te opowieści, które gdzieś tam kiedyś słyszałem – a przenosiny powiązane były również z nastaniem lata bądź zimy… a zatem można spokojnie powiedzieć że historia jest prawdziwa, w 50%! 🙂

    Polubienie

  3. @wariat: Ja w kontekście Ludwików francuskich i ich załatwianiem się po kątach słyszałem kilkanaście opowieści [nie, że smród, tylko że już nie było gdzie], więc najwyraźniej gminowi musiało to przypaść mocno do gustu.

    @Przemko: kopę lat 🙂 Ad meritum: jak powyżej, podejrzewam istnienie jakiegoś podskórnego nurtu gminno – socjalistyczno – antymonarchistycznego. Cegiełek coraz więcej: a to coś jak powyższe, a to przyśpiewki ludowe typu „król nie będzie w trampkach chodził, bo to król”. Anyway, notkowe opowieści dziwnej treści wędrują nieodwołalnie do kosza.

    Polubienie

  4. Wiesz, generalnie tzw. zachód Europy miał problem z czystością, tzn. specyficzne podejście – Polacy uważani byli za uberfrików którzy myją się nawet raz na tydzień, a nie jak normalny człowiek raz na kwartał maksymalnie.

    Polubienie

    1. I z tego zapewne okresu pochodzą dwa cytaty angielskiej hrabiny:

      „Myć należy się góra raz na tydzień… dół raz na dwa tygodnie”

      i/lub

      „Myć należy się raz na miesiąc, nawet jeśli nie ma ku temu wyraźnej potrzeby.”

      🙂

      Polubienie

  5. Good point!

    Często łapię się właśnie na tym, że powtarzam jakąś „prawdę uniwersalną” czy „ciekawostkę historyczną” i za którymś razem myślę sobie „no nie, to jakis BS musi byc”.

    Z czasem to człowiek wyrabia sobie wręcz alergię i wszystkie anegdoty przewodników waniajet mu Radiem Erewań.

    Props za czujność 🙂

    Polubienie

Dodaj komentarz