Ścinki karkonoskie.

Ogólnie – cudo. Nawet zważywszy na psią pogodę przez pierwsze dwa dni – mgła i niewiele więcej [dziecko spotkane na szlaku w tejże mgle było również, nie wiem tylko, czy pijane]. Na trzeci dzień – ja w dół [pękł mi odcisk na achillesie i zsiniał palec], oni w górę, a pogoda oczywiście prześliczna. Ale i tak się opaliłem, przynajmniej częściowo. I’ll be back.

* * *

Scenka rodzajowa po czeskiej stronie na Przełęczy Karkonoskiej. Dwa duże hotele. F. została na moment w lokalu. Dwieście metrów dalej – schronisko PTTK.
– Nie zostajemy tu – mówię do Q. – Idziemy do swoich.
– OK – odpowiada Q. Z głośników leci jodłująca Vondrackowa albo inny Jozin z Bazin, nie znam się.
– Ty, słuchaj – ciągnę. – Wyobrażasz sobie, żeby gdzieś u nas w takich okolicznościach przyrody leciała jakaś Sipińska albo inna Jantarowa?
– Nie bardzo, faktycznie. – F. wróciła, idziemy na polską stronę.
Schronisko PTTK przywitało nas jakimś anglojęzycznym scheissem z RMF; dobrze chociaż, że potem poszło AC/DC. W karcie, poza dwoma – trzema sikaczami, tylko czeskie piwo. Przez moment widziałem właściciela, jak wyrzekał w necie na „ten kraj”. Ale może mi się tylko zdawało.

* * *

Mówili, że to głupi pomysł, ale nie! Oczywiście, że muszę sprawdzić i tę cholerną naramienną torbę foto taszczyć przy boku. Nie żeby było jakoś arcyciężko, ale komfortowo też nieszczególnie. Wczoraj przejrzałem alternatywy. LowePro Rover Pro wygląda niezgorzej, ale brak separacji „komory foto” i „komory bagażowej” jakoś nie przekonuje, zresztą z tymi narwańcami nigdy nie miałbym czasu na dostęp do aparatu w takim systemie. Think Tank Rotation 180 wygląda dużo lepiej, ale z kolei nieszczególnie powala gabarytem komory bagażowej, no i jeszcze ta cena. Ech.

* * *

Malutka, możliwe, że niereprezentatywna próbka losowa – bardzo mili, spokojni ludzie; całkiem, jak w Bieszczadach. I tylko niepokoją pustostany w schroniskach i knajpach, choć otoh na Śnieżce ponoć ścisk taki, że gdyby nie pani Halinka, nie byłoby gdzie palca wcisnąć. No ale publika na Śnieżce to naprawdę niekoniecznie górołazy, wystarczy spojrzeć na obuw [szpilki też były, a jakże!]. Cała masa starych Czechów z plecakami; starych Polaków z plecakami nie odnotowano.

* * *

Oznaczenia szlaków robił jakiś pijany zając! Nie żebyśmy byli w jakiejś superkondycji, ale przejście trasy „teoretycznie” pięciogodzinnej w 9h to chyba jednak przesada. Wskaźnik na Słonecznik mówi „2km” [EDIT: a może 15 minut? Nie pamiętam…], szczyt zdobyty faktycznie po jakichś dwóch… ale godzinach. I tak dalej, i tym podobne.

* * *

Naruszałem, ubliżałem, naginałem, narażałem, lekceważyłem i wulgaryzowałem. Anonimowy homoseksualisto pasywny [płci obojga], uporczywe sto dwadzieścia kilometrów na godzinę to NIE JEST bardzo duża prędkość na autostradzie. A już na pewno nie jest to duża prędkość na lewym pasie.

* * *

Trzeba będzie wrócić.

4 myśli w temacie “Ścinki karkonoskie.

Dodaj komentarz