Z zamyśleń popołudniowych.

Interesowanie się polityką przypomina trochę nastawienie do komputerów.

Obydwoma zagadnieniami można interesować się z grubsza trójstopniowo: jako profesjonalista, użytkownik albo na zasadzie całkowitego odcięcia. O ile w przypadku komputerów ten podział w zasadzie jest klarowny, o tyle w nastawieniu do polityki drugie i trzecie podejście łączą się, skutkiem czego nastawienie do polityki bywa na ogół binarne – i to jest imo główny problem, i z tego bierze się ledwo 50% głosujących [choć legitymizacja etyczna tego czy owego „elektora” to zupełnie inna sprawa… czy wyłazi ze mnie demokrata, kochany pamiętniczku?…]

Jakimś sposobem na, za przeproszeniem, demokratyzację społeczeństwa mogłoby być uświadomienie ludziom „drugiej drogi” właśnie. Nie: „nie mam czasu ani ochoty na politykę ani na codzienne śledzenie tego bajzlu”, ale „znajdę moment na zapoznanie się z programem, krańcowy uzysk będzie znaczny”. Na przykrojenie swojego widzenia polityki do własnych potrzeb i chęci na podobnej zasadzie, jak użytkownik fejsika nie musi być programistą. Relatywnie największy efekt relatywnie niskim kosztem. Możesz grać i tworzyć na kompie, nie mając pojęcia o 0dayach czy nieścisłościach w dokumentacji – podobnie, jak możesz brać z grubsza świadomy udział w polityce, nie angażując w to połowy swojego czasu i 3/4 nerwów.

Dodaj komentarz