Jaka szkoła językowa w Krakowie?

Hilfe! Poszukuję szkoły językowej / korepetytora angielskiego w Krakowie dla rezolutnej ośmiolatki. Żadne nadrabianie tyłów, chciałbym wyuczyć Ją angielskiego, ale sam nie mam po prostu czasu [i kwalifikacji pedagogicznych takoż]. Zależy mi na tym, żeby dziecko zaczęło wreszcie mówić po angielsku – jedenaście miesięcy nauki samych rzeczowników [poważnie… do rozumienia prostych poleceń po angielsku polska siła robocza nie potrzebuje widać więcej] zaczyna wprawiać mnie w ciężką frustrację. Dryl i dyscyplina wskazane, nauczycielom i ośrodkom, prowadzącym naukę lekką, łatwą, przyjemną i kompletnie bezużyteczną serdecznie dziękujemy. Polecicie coś z doświadczeń znajomych?

23 myśli w temacie “Jaka szkoła językowa w Krakowie?

  1. Wydaje mi się, że akurat w przypadku języka kwalifikacje pedagogiczne nie są niezbędne. Wystarczy umieć się nim posługiwać i to czynić. Aczkolwiek przyznam, że nie miałem jeszcze okazji sprawdzić tej teorii w praktyce.

    Polecić niestety nie mogę z braku doświadczenia z krakowskimi szkołami językowymi. A jak się wyśle dwa razy, to się wkurzę na dostawcę internetu, o!

    Polubienie

  2. Szkoda że taka młoda, tzn. w tym wieku człowieka jeszcze pewnie się da indoktrynować. Gdyby była starsza to zaproponował bym mormonów albo coś w tym guście. Tłumaczę — jakoś na wiosnę przysiadły się do mnie w skm-ce 3 panny cudnej urody (dwia Usanki i Niemka (tak, tak ładna Niemka)) pogadaliśmy trochę i dowiedziałem się że organizują spotkania celem szlifowanie języka. Bezpłatne, choć podejrzewam że 4chana tam nie przeglądają. Zastanawiam się od tego czasu czy nie pójść, jak by nie było native spikerzy… Niemka po 4 miesiącach kursu bardzo przyzwoicie mówiła po naszemu w szoku byłem. Co prawda mieszkam w Gda, ale „sekty” u siebie też pewnie macie…

    Polubienie

  3. PS młoda musi wyjechać na 2-3 miesiące gdzieś gdzie mówią głównie po angielsku. To powinno wystarczyć żeby wystartowała. Potem co roku wyjazd na miesiąc.

    Polubienie

  4. pewnie są kilkumiesięczne obozy językowe dla panienek w tym wieku (tzn. gdzie cześć rówieśników to ns). Sorry że dopisuję zamiast edytować ale pozbyłem się konta.

    Polubienie

  5. Polecam gry albo anime. Ma to pewien próg wejścia, ale przynajmniej jest motywacja do nauki.

    Słusznie! Ja jakąś połowę swojej leksyki zawdzięczam grom komputerowym. Za moich czasów jeszcze nie były tłumaczone. :p

    Zawsze opowiadam znajomym, jak kiedyś, dziewięciolatkiem bodaj będąc, poszedłem do swojego nauczyciela (prywatnego) angielskiego, zapytać, co oznacza słówko „serf”. Ten zrobił wielkie oczy i obiecał przynieść na kolejne zajęcia słownik Oxforda. Przyniósł rzeczywiście tę cegłę (miała kobyła jakieś kilka tysięcy stron lekko licząc) i wyjaśniła ona, że „serf” znaczy tyle co „chłop pańszczyźniany” – w tym momencie facet ponownie zrobił wielkie oczy: gdzie dziewięciolatek przeczytał takie słowo… ^^

    Polubienie

  6. Hehe, jak mawia Jacek Gmoch. Kolega, któremu z angielskim było wyjątkowo nie po drodze, zagrywał się w Cywilizację. Wyobraźcie sobie minę lektorki na studiach, gdy gość, którego lingwistycznie ciężko byłoby podejrzewać o coś przekraczającego Simple Present, nagle – mieli chyba jakiś „temat dowolny” – zaczyna nawijkę o settlersach i chariotsach 😀

    Polubienie

  7. Bo porządna nauka języka zajmuje czas? Ja właśnie w tym dokładnie wieku zacząłem się na poważnie uczyć. Na dodatek jeszcze miałem zabawnego nauczyciela ze świetnym podejściem do dzieci. I dzięki temu teraz coś tam umiem w tym języku przeczytać/napisać. Z mówieniem gorzej, ale w moim przypadku dotyczy to także polskiego i wynika z przyczyn zupełnie pozalingwistycznych.

    Polubienie

  8. A młode jak będzie zmuszane to się zniechęci i w ogóle ciężko będzie się potem nauczyć.

    I to jest kolejny argument za grami. I za każdą inną rzeczą jaskrawo dowodzącą przydatności znajomości języka. Jak dziecko widzi, że coś mu się na co dzień przydaje, to sam chce się tego uczyć. 🙂 Poza tym jak znajdzie dobrego nauczyciela, to się nie zniechęci.

    Polubienie

  9. @Drax: a weźcie skończcie z tym zabobonem nauki lekkiej, łatwej i przyjemnej. Penderecki ponoć tak był katowany gamami na skrzypcach, że w pewnym momencie, nie chcąc grać w kółko tego samego, zaczął… komponować. Pierdzielenie o obowiązku nauki lekkiej, łatwej i przyjemnej to jedna z największych bzdur naszych czasów. Howgh. The best things are hard to come.

    Polubienie

  10. A gdzie ja napisałem o „lekkiej, łatwej i przyjemnej”? Ja tylko napisałem, że jak dziecko widzi przydatność, to chce się uczyć.

    Poza tym nie oszukujmy się, zaryzykuję twierdzenie, że większości słówek poznanych w liceum na angielskim już nie pamiętam. Natomiast słówka poznane przez gry, albo takie, z którymi pierwszy raz spotkałem się w książce, a których nie chciało mi się szukać w słowniku, więc domyśliłem się ich znaczenia za 3-4 pojawieniem się, zapamiętałem natychmiast i pewnie już nie zapomnę. I znów nie twierdzę, że nauka POWINNA tak wyglądać, a jedynie tyle, że bywa niezwykle skuteczna.

    Polubienie

  11. jak bym miał dzieci to ze względów zdrowotnych nie sadzał bym ich przed kąputer bez wyraźnej konieczności.

    Fakt faktem że z młodości pamiętam słownictwo z erpegów, natomiast o czym było w szkole nie jestem w stanie powiedzieć…

    co ciekawe nie pamiętam o czym było w liceum na ang, niem… natomiast kawałki z podstawówki typu sołnycznyj krug, niebo wokrug, eto risunok malcziszki… mogę recytować wyrwany ze snu. Cyrylicy i jakiś tam podstaw nie zapomniałem mimo że miałem 6-7 lat przerwy między podstawówką a następnym kontaktem z rosyjskim.. lepiej też pamiętam nauczycieli z podstawówki. W sumie ciekawe.

    Polubienie

  12. Ja tylko napisałem, że jak dziecko widzi przydatność, to chce się uczyć.

    Oj, na brak motywacji [wg stanu na dziś i teraz] narzekać chyba mógł nie będę. Na wakacjach Wrodzone Gadulstwo było skazane na tatę w kontaktach z Fajną Kuzynką Zza Wielkiej Wody i dla Wrodzonego Gadulstwa było to doświadczenie naprawdę traumatyczne 🙂

    Polubienie

  13. Penderecki ponoć tak był katowany gamami na skrzypcach, że w pewnym momencie, nie chcąc grać w kółko tego samego, zaczął… komponować.

    Więc nie wysyłaj córki na dodatkowy kurs angielskiego. Może tak się zanudzi tym, co ma w szkole, że pójdzie do biblioteki wypożyczyć Moby Dicka w oryginale.

    Polubienie

  14. Żeby się nauczyć mówić trzeba… mówić. Uczyć się słówek na pamięć nie ma sensu, jak już to całych zdań, dla mózgu jest to taki sam wysiłek. Z uczenia się słówek wychodzi potem „thank you from the mountain”.

    Zasadniczo cała współczesna pedagogika języków obcych jest do dupy albowiem stawia sobie nie te cele co trzeba. Pomijam, że jeśli dla Anglii nauka języka jest branżą przynoszącą bodaj największe zyski, to w ich interesie jest tak uczyć języka żebyś się za szybko nie nauczył.

    Szkoda że nie mieszkasz w Warszawie torero, poleciłbym ci git nauczyciela.

    Lubi czytać książki? Jeśli lubi to dawaj jej do czytania książki po polsku i po angielsku, żeby czytała symultanicznie po zdaniu. Czytanie tylko języku obcym nic nie da. A najlepiej byłoby skombinować audiobooka po angielsku i tekst po polsku, wtedy od razu melodię zakuma. Zdania odsłuchane z taśmy trzeba powtarzać, bez mówienia nie nauczysz się mówić.

    Polubienie

  15. Z książkami dwujęzycznymi Przemko dobrze gada… kiedyś była Alicja w krainie czarów — jedna strona po Polsku, druga in english. Super sprawa, może właśnie coś takiego będzie dobre. Choć nie można na tym poprzestać. Rzeczywiście dobry nauczyciel jest na wagę złota i jak złoto rzadki. A ten kto mówi że pedagogika nie ma w tym znaczenia tylko umiejętności językowe delikwenta ten nie wie co gada.
    To co się wie, niezależnie od tego co to jest w każdym przypadku trzeba umieć przekazać.

    Poszukaj faktycznie nauczyciela, jednocześnie namów ją do czytania uproszczonych książeczek jak tylko będzie w stanie.
    Jednocześnie wykształć w niej umiejętność swobodnego i bezwysiłkowego czytania po polsku, tak by cztanie napisów w filmach nie stanowiło problemu.
    Oglądanie filmów w oryginale jest wg. mnie (i nie tylko mnie) cholernie ważne. Jak mawiał wielki dydaktyk Leszek Szkutnik umiejętność mówienia jest powiązana z umiejętnością słuchania, a umiejętność czytania z pisaniem. Jedno wspomaga drugie.
    Btw. sądząc po ilości filmów z lektorem na chomikuju to 90 użytkowników tegoż to analfabeci wtórni nieumiejący czytać.

    Polubienie

Dodaj komentarz